Szkice tych rakiet wiszą na ścianie za plecami przywódcy Korei Płn. Kim Dzong Una podczas jego wizyty w zakładach produkujących silniki rakietowe na paliwo stałe dla programu rakiet balistycznych. Na jednym ze zdjęć wyraźnie widać szkic rakiety nazwanej Pukguksong-3; jak się wydaje, jest to najnowszy z serii pocisków rakietowych Pukguksong. Druga rakieta jest trudniejsza do zidentyfikowania, ale widać jej nazwę, Hwasong - pisze AP.

Reklama

Agencja odnotowuje, że KCNA opublikowała te zdjęcia zaledwie dwa dni po rozpoczęciu przez Stany Zjednoczone i Koreę Południową dorocznych ćwiczeń wojskowych. Pjongjang twierdzi, że ćwiczenia te są przygotowaniem do wojny. KCNA poinformowała, że Kim wezwał pracowników do zwiększania produkcji silników rakietowych na paliwo stałe i głowic bojowych.

Według Michaela Duitsmana, naukowca z Center for Non-Proliferation Studies (Centrum Badań nad Nieproliferacją, amerykańska organizacja non profit), pierwszej z tych rakiet dotychczas nie widziano. "Rakieta Pukguksong-3 jest zdecydowanie nowa" - napisał Duitsman w mailu do Associated Press.

Agencja pisze, że szkic sugeruje, iż zasięg tej rakiety może być większy niż poprzednich i że zaprojektowano ją tak, by była wystrzeliwana z pojemnika ochronnego. Takie rozwiązanie ułatwia transport rakiet oraz utrudnia ich lokalizację. Ponadto rakiety na paliwo stałe przygotowuje się do startu szybciej niż rakiety na paliwo ciekłe.

Associated Press odnotowuje, że w Korei Płn. przeprowadzono w sierpniu 2016 roku udaną próbę rakiety Pukguksong-1, wystrzeliwanej z okrętu podwodnego, a w lutym br. również udaną próbę rakiety Pukguksong-2 wystrzeliwanej z lądu. Przypuszcza się - pisze agencja AP - że są to rakiety średniego zasięgu, mogące dotrzeć do Japonii i niektórych baz wojskowych USA, ale nie do samych Stanów Zjednoczonych.

Zdaniem Duitsmana druga z pokazanych przez KCNA rakiet to prawdopodobnie Hweasong-13 lub Hwasong-11. "Jeśli to Hwasong-13, to dokonano ogromnych zmian. Po raz pierwszy Hwasong-13 pokazano w 2012 roku jako rakietę na paliwo ciekłe" - wskazał, zastrzegając, że jakość zdjęć utrudnia bardziej wnikliwą analizę.

Reklama