Wyjaśniają one, że jest to rezultat stosowania łagodnych przepisów dotyczących nieletnich.
Prokuratura w Rimini poinformowała, że za ciężki rozbój, zbiorową przemoc seksualną i spowodowanie obrażeń ciała kara wynosi teoretycznie ponad 20 lat. Jak zauważają media, może ona zostać jednak wymierzona jedynemu pełnoletniemu w tej grupie, 20-letniemu Kongijczykowi, uważanemu za szefa bandy. Pozostali sprawcy mają od 15 do 17 lat.
Portal informacyjny "Rimini Today" przytacza wypowiedź profesora prawa karnego uniwersytetu w Bolonii Daniele Vicoli, który wyjaśnił, że nieletni z powodu swego wieku mogą liczyć na obniżenie wyroku o jedną trzecią. Ponadto, dodał, gdyby tej trójce wytoczono proces w trybie przyspieszonym, kara obniżona zostałaby o następną jedną trzecią.
Karę pozbawienia wolności odbywaliby w zakładzie dla nieletnich, który można wcześniej opuścić i trafić do placówki resocjalizacyjnej.
Jak zwrócił uwagę Vicoli, gdyby nie zdołano udowodnić, że trójka ta okradła polskich turystów i transseksualistę z Peru, odpowiadałaby tylko za zbiorową przemoc seksualną. W tym przypadku, podkreślił profesor z Bolonii, maksymalna kara wynosi 12 lat.
Gdyby została obniżona ze względu na wiek sprawców i sądzenie w trybie przyspieszonym, wyrok nie byłby wyższy niż 5 lat i 4 miesiące. Po odbyciu ponad połowy tej kary, czyli po trzech latach w więzieniu dla nieletnich sprawcy mogliby zostać z niego zwolnieni i skierowani na resocjalizację we wspólnocie.
W analizie kar wymierzanych nieletnim przywołuje się przypadek 17-latka z Mediolanu, który w 2012 roku zabił strażnika miejskiego. Skazany na 9 lat i 8 miesięcy więzienia, odbył karę 5 i pół roku, a potem trafił do specjalnej placówki.
Ekstradycja niemożliwa
Ewentualny wniosek strony polskiej o ekstradycję sprawców gwałtu i pobicia polskich turystów w Rimini do Polski musiałby zostać "obowiązkowo odrzucony" z powodu trwającego śledztwa - wyjaśnił włoski wiceminister sprawiedliwości Cosimo Ferri.
W ten sposób na łamach dziennika "Il Messaggero" odniósł się we wtorek do nagłośnionych przez wszystkie włoskie media słów wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego o tym, że strona polska powinna podjąć negocjacje z Włochami o ewentualnej ekstradycji.
- Nie sądzę, aby zarówno w przypadku ekstradycji, jak i ewentualnego europejskiego nakazu zatrzymania, była możliwość zaakceptowania tego typu wniosku- oświadczył włoski wiceminister.
Następnie podkreślił, że w sprawie napaści w Rimini nie było "żadnego zastoju".
- Wymiar sprawiedliwości i siły porządkowe natychmiast przystąpiły do działania, aresztowały sprawców. Polska poza tym jest jednym z krajów UE, który wprowadził w życie rozporządzenie w sprawie europejskiego nakazu zatrzymania i ekstradycji - stwierdził wiceminister Ferri.
Dodał: "Czyny te popełnione zostały we Włoszech, a zatem oskarżeni muszą być osądzeni we Włoszech".
Ferri zaznaczył, że kraje pochodzenia ofiar przestępstw mają prawo wszczynać swoje śledztwa. Robi to też, przypomniał, włoski wymiar sprawiedliwości, gdy obywatel tego kraju pada ofiarą przestępstwa za granicą.
Policjantka zszokowana
Włoska policjantka Francesca Capaldo, która prowadziła poszukiwania bandy sprawców zgwałcenia Polki i pobicia turystów w Rimini, powiedziała, że jest poruszona okrucieństwem napastników. Podkreśliła, że mimo młodego wieku byli pełni nienawiści.
- Od dłuższego czasu zajmuję się tego typu przestępstwami, uczestniczę w licznych dochodzeniach w sprawie przemocy. Ale jestem poruszona okrucieństwem tych chłopców - stwierdziła w opublikowanym w poniedziałek wywiadzie dla dziennika "Corriere della Sera".
Ukazał się on tuż po zatrzymaniu całej czteroosobowej grupy sprawców napaści na dwoje polskich turystów i transseksualistę z Peru. Napastnicy - Marokańczycy, Nigeryjczyk i Kongijczyk - mają od 15 do 20 lat.
Analizując przyczyny wybuchu agresji, Capaldo powiedziała, że być może powodem było to, iż tworzyli bandę. - Kiedy ich przesłuchiwaliśmy, byli spokojni - dodała. Zastrzegła zarazem, że z zeznań ofiar gwałtu wynika, iż byli bardzo brutalni. - Wyżywali się w bestialski sposób, nigdy się z czymś takimi nie spotkałam - przyznała policjantka.
- Niełatwo będzie zapomnieć przerażenie, które widziałam na twarzy Polki - powiedziała Capaldo.
Media twierdzą, że dotarły do fragmentów zeznań napastników. Według tych relacji, trzej nieletni sprawcy opowiadają, że szef bandy, 20-letni Kongijczyk zaoferował im alkohol i narkotyki, a potem kazał napaść na parę turystów na plaży.
Poważne zarzuty
- Czterem sprawcom napadu, gwałtu i pobicia polskich turystów i transseksualisty z Peru w Rimini prokuratura postawiła zarzuty ciężkiego rozboju, zbiorowej przemocy seksualnej i spowodowania obrażeń - ogłosił w poniedziałek prokurator Paolo Giovagnoli. Szef prokuratury w Rimini wyjaśnił mediom, że kara za te przestępstwa może wynosić, teoretycznie, ponad 20 lat.
Tymczasem na jaw wychodzą kolejne zaskakujące fakty o napastnikach. Według dziennika "Il Resto del Carlino" ojciec dwóch nastoletnich braci, oskarżonych obecnie o brutalną napaść, został wcześniej wydalony z Włoch, ale zdołał do nich powrócić.
Mieli opuścić Włochy
Burmistrz miasteczka Vallefoglia Palmiro Ucchielli powiedział, że w 2014 roku lokalne władze podjęły starania, by odesłać mieszkającą w komunalnym lokalu rodzinę z czworgiem dzieci do Maroka.
Znaleźliśmy pieniądze na ten cel, po około 5 tysięcy euro na osobę, być może nawet więcej, by wrócili do Maroka, gdzie przebywał już ojciec wydalony z Włoch - wyjaśnił burmistrz, cytowany w poniedziałek na stronie internetowej gazety z Bolonii. Według jego słów matka zgodziła się wyjechać z Włoch. Rodzina miała otrzymać również opłacone bilety na podróż.
Burmistrz dodał: Wszystko było gotowe. Matka z czworgiem dzieci była nawet na posterunku załatwić formalności wyjazdowe. Potem nie wiem, co się stało, ale od sądu do spraw nieletnich dowiedzieliśmy się, że ojciec rodziny jest znowu w Vallefoglia, gdy my czekaliśmy, że rodzina wyjedzie na zawsze.
Dziennik wyjaśnił, że zgodę na repatriację nieletnich dzieci urodzonych we Włoszech muszą wyrazić rodzice. W przeciwnym razie osoby urodzone we Włoszech nie mogą zostać zmuszone do opuszczenia tego kraju. Ojciec rodziny powrócił do Włoch nielegalnie. Otrzymał za to potem karę roku i 4 miesięcy pozbawienia wolności, którą właśnie odbywa w areszcie domowym.
Bolońska gazeta napisała również, że przed sądem, który zgodził się na to, aby pozostał we Włoszech, obiecał, że będzie pilnował swych synów, sprawiających kłopoty w okolicy. Jego dzieci - twierdzi dziennik - były zaniedbane i porzucone przez rodzinę. Miejscowi karabinierzy często zbierali pieniądze, by dać im na jedzenie. To, że chłopcy byli często głodni, potwierdziła także ich była nauczycielka. Rodzina korzystała z pomocy Caritas i władz gminy, które opłacały jej rachunki.