Autor opublikowanego w środę komentarza Reinhard Veser zaznacza na wstępie, że pomimo zgrzytów i sporów występujących w minionym ćwierćwieczu Polska i Niemcy zbudowały bliskie, dobre relacje, co ze względu na historię XX wieku wcale nie było oczywiste.
Pozytywne tendencje utrzymywały się zdaniem komentatora także w pierwszym okresie po zwycięstwie PiS w wyborach na jesieni 2015 roku - pomimo krzykliwej antyniemieckiej retoryki, która w ich (PiS-u) szeregach należy do dobrego tonu.
- Obecnie jednak mnożą się sygnały, że w niemiecko-polskich relacjach psuje się coś, czego nie będzie można tak łatwo naprawić - ocenia Veser.
Jak podkreśla, udział polskiego rządu w psuciu stosunków polsko-niemieckich jest "oczywisty". - Systematycznie zatruwa on klimat swoją konfrontacyjną polityką skierowaną przeciwko UE, stylizując ją na akt samotnego, heroicznego oporu przeciwko niemieckiej hegemonii w Europie, a w dodatku oskarżając politycznych przeciwników o bycie pachołkami Niemców - pisze Veser.
- Żądając reparacji za zniszczenia z czasów II wojny światowej, rząd czyni z konfrontacji z Niemcami centralny element swojej polityki zagranicznej - ocenia komentator. Jego zdaniem powodów tej postawy należy szukać w polskiej polityce wewnętrznej - nacjonalistyczna mobilizacja ma pomóc w budowie autorytarnego reżymu.
Veser zastrzega, że chociaż jasne jest, kto odpowiada za gwałtowne pogorszenie relacji, to uproszczeniem byłoby wskazywać palcem tylko Warszawę.
- Polska prawica pielęgnuje co prawda groteskowo zniekształcony obraz Niemiec, jednak jej kampanie nie wywoływałyby takiego echa w polskim społeczeństwie, gdyby nie trafiały w czuły punkt - wyjaśnia autor.
Veser zwraca uwagę, że spory, które poruszały nie tylko rządy w Warszawie i Berlinie, odbierane były przez oba społeczeństwa w sposób asymetryczny. To, co w Polsce poruszało całe społeczeństwo, w Niemczech obchodziło jedynie wąską grupę ludzi - tłumaczy komentator przypominając, że tak było także w przypadku dyskusji o wypędzeniach Niemców ze Wschodu.
- Ta przepaść wynika z lekceważącej postawy Niemców wobec Polaków - podkreśla Veser. Jego zdaniem protekcjonalna postawa występuje nie tylko u tych, u których można by się tego spodziewać (autor ma zapewne na myśli koła nacjonalistyczno-prawicowe - PAP), lecz także w kręgach lewicowych, które również śmiały się z dowcipów o Polsce, gdy było to modne.
Komentator zwraca uwagę, że podczas kryzysu uchodźczego zarzucano Polakom "moralne zacofanie", nie zadając sobie trudu zrozumienia historycznych i społecznych warunków, które doprowadziły do zajęcia przez Polskę takiego a nie innego stanowiska.
Veser zaznacza, że dla obrazu własnego Niemców Polska nie odgrywa większej roli i traktowana jest pomimo swego znaczenia jako "jeden z wielu sąsiadów", a więzy Niemców z nią są słabsze niż z Danią, Holandią czy Austrią.
Natomiast dla Polaków relacje z Niemcami mają "egzystencjalny wymiar", co wynika chociażby z wojny, której celem było "unicestwienie polskiej ludności cywilnej". Świadomość brutalnego charakteru niemieckiej okupacji w Polsce jest w Niemczech niewielka nawet w kręgach ludzi z wiedzą historyczną - ubolewa autor.
- Ta asymetria tworzy tło, które umożliwia polskiej prawicy przedstawianie niemieckich badań nad wypędzeniami pod koniec wojny jako próby zatarcia granicy między katami a ofiarami - zwraca uwagę Veser.
Jego zdaniem wielu Polaków wie, że rzeczywistość jest inna, jednak ze względu na silne emocje związane ze wspomnieniami wojennymi, ich sytuacja w dyskusji jest trudna.
Veser przyznaje, że stanowisko niemieckiego rządu w kwestii reparacji jest wodą na młyn PiS, gdyż każda rzeczowo uwaga dotycząca sytuacji prawnej stwarza wrażenie, że pozbawiony empatii Berlin "usiłuje wymigać się od odpowiedzialności".
- Obecnie chodzi jedynie o to, by zapobiec większym szkodom. Jest to możliwe jedynie poprzez widoczne zrozumienie dla Polski i szacunek dla jej osiągnięć - pisze w konkluzji Veser w "FAZ".
Z Berlina Jacek Lepiarz