W Iranie 28 grudnia rozpoczęły się demonstracje przeciwko bezrobociu, korupcji i podwyżkom cen podstawowych produktów spożywczych; z czasem protesty nabrały charakteru antyrządowego. Podczas demonstracji zginęło 21 osób. USA zażądały w związku z tym zwołania posiedzenia Rady Bezpieczeństwa w trybie pilnym, co od początku spotkało się z krytyką Francji, Szwecji, Chin i Rosji.
Wprawdzie poszczególni członkowie RB potępili brutalną reakcję irańskich władz na pokojowe protesty, ale wiele delegacji wyraziło obawy, że surowa krytyka Waszyngtonu pod adresem Teheranu jest jedynie pretekstem, którym chce się posłużyć prezydent Donald Trump, by wycofać USA z porozumienia nuklearnego z Iranem - relacjonuje nowojorski dziennik.
Trump od dłuższego czasu chce rozmontować ten układ - przypomina "NYT". Przeciwko zerwaniu umowy są pozostali sygnatariusze - Rosja, Wielka Brytania, Chiny, Francja oraz Niemcy.
W poniedziałek, komentując wydarzenia w Iranie, prezydent ponownie skrytykował swego poprzednika Baracka Obamę za zaakceptowanie tego porozumienia, przewidującego zawieszenie międzynarodowych sankcji wobec Iranu w zamian za demontaż jego programu nuklearnego.
Jeszcze przed rozpoczęciem sesji Rady ambasador Francji przy ONZ Francois Delattre przestrzegał przed "instrumentalnym potraktowaniem" irańskich protestów. - Musimy bacznie uważać na wszelkie próby wykorzystania tego kryzysu do osiągnięcia osobistych celów, co przyniosłoby skutki odwrotne od pożądanych - powiedział Delattre, cytowany przez "NYT".
Ambasador Rosji Wasilij Nebenzja wyraził podobną opinię w sposób bardziej bezpośredni: Prawdziwy powód, dla którego zwołano dzisiejsze spotkanie to nie próba obrony praw człowieka (...), ale zawoalowane starania, by wykorzystać ten moment do dalszego podminowywania porozumienia nuklearnego z Iranem.
Trump stwierdził w tym tygodniu, że to finansowe korzyści, jakie Teheran czerpie z tego układu, są przyczyną korupcji, przeciw której protestowali Irańczycy. Członkowie Rady podkreślali w piątek, że te dwie kwestie nie są powiązane - pisze dziennik.
Ambasador Szwecji Irina Schoulgin Nyoni powiedziała wręcz, że jej kraj "ma zastrzeżenia do formatu sesji i terminu jej zwołania".
Jak komentuje "NYT", reakcje członków RB na sesję w sprawie Iranu zdają się dowodzić, że coraz więcej krajów odcina się od pewnych kierunków polityki zagranicznej prezydenta USA.
16 października Trump oświadczył, że całkowite zerwanie porozumienia nuklearnego z Iranem to "realna możliwość". Kilka dni wcześniej ocenił, że Teheran nie przestrzega umowy i powiedział, że "ją zakończy", jeśli Kongres nie przyjmie nowych sankcji wobec Iranu.
Piątkowa sesja Rady Bezpieczeństwa była pierwszą z udziałem polskiej delegacji. 1 stycznia Polska objęła na dwa lata mandat niestałego członka RB ONZ.