Miasteczko powstało w międzynarodowym Dniu Dziecka, choć protesty rodziców niepełnosprawnych dzieci pod hasłem "System zabija" trwają od ponad dwóch miesięcy. Powodem stał się projekt nowej ustawy, która ich zdaniem nie pomoże osobom niepełnosprawnym i ich opiekunom, a jedynie dodatkowo skomplikuje ich sytuację.

Reklama

- Chcemy swoją obecnością codziennie przypominać posłom, że problemy niepełnosprawnych dzieci powinny być rozwiązane dziś, a nie za rok albo pięć czy 20 lat – powiedziała jedna z protestujących matek. Według niej władze nie wykazały dotąd żadnego zainteresowania ich problemem.

Protestujące matki domagają się nowej ustawy o pomocy socjalnej, która regulowałaby sytuację niepełnosprawnych dzieci po ukończeniu przez nie 18 lat. Według obecnego prawa po tym terminie osoby te tracą prawo do pomocy, mimo że ich stan się nie poprawia, a ich potrzeby wzrastają.

Według protestujących ustawa powinna uwzględniać potrzeby niepełnosprawnych dzieci pod kątem wykształcenia i leczenia oraz stwarzać możliwość podejmowania pracy ich rodzicom z kwalifikacjami. - Obecnie obowiązujące prawo na to nie pozwala - powiedziała w wywiadzie radiowym jedna z matek, Ina Marinowa.

- Urodzenie niepełnosprawnego dziecka skazuje nas na pozostanie w domu, tymczasem my jesteśmy młode i zdolne do pracy. Ograniczenia w sprawie wynajęcia opiekuna i możliwości pracy, zawarte w obecnych regulacjach, powinny zostać zlikwidowane - podkreśliła.

Z protestującymi spotkał się wicepremier Tomisław Donczew, który ocenił, że "państwo ma dług wobec niepełnosprawnych dzieci". - Po osiągnięciu przez nie wieku 18 lat świadczona im pomoc zostaje wstrzymana, lecz ich potrzeby nie znikają – dodał. Zapewnił, że z udziałem organizacji rodziców dzieci niepełnosprawnych prowadzone są prace nad znalezieniem najbardziej odpowiedniego modelu pomocy socjalnej i że nowy projekt ustawy powinien zostać przedstawiony do końca czerwca.

Reklama

Kilka tygodni temu grupa matek z niepełnosprawnymi dziećmi nie została wpuszczona do parlamentu z powodu napisu "System zabija" na noszonych przez nie koszulkach. Parlamentarna straż nie pozwoliła im wejść, mimo że miały wyznaczone spotkanie z jednym z wiceprzewodniczących Zgromadzenia Narodowego. Podjęta przez opozycję próba zdymisjonowania tego polityka się nie powiodła.