Austriacki dziennik "Der Standard" oraz tamtejszy tygodnik informacyjny "profil" podały w piątek, że są w posiadaniu listy instytucji oraz firm, wobec których BND prowadziła od końca lat 90. elektroniczną inwigilację. Na liście figurują między innymi urząd kanclerski oraz ministerstwa spraw wewnętrznych, spraw zagranicznych, obrony i finansów, jak też mające swą siedzibę w Wiedniu agendy ONZ i ambasady szeregu państw, w tym Rosji, Ukrainy, Korei Północnej, Japonii, Izraela, USA, Australii, Francji i Polski.

Reklama

Wśród inwigilowanych firm znajdują się na przykład Bank Austria, Raiffeisen Zentral Bank, producenci broni strzeleckiej Steyer Mannlicher i Glock oraz koncern hutniczy Voest. Łącznie BND obserwowała w Austrii 2 tys. numerów telefonów stacjonarnych, komórkowych i faksów, jak też adresów e-mail.

Występując przed prasą wraz z kanclerzem Van der Bellen oświadczył, że takie działania stawiają na dłuższy czas pod znakiem zapytania zaufanie między państwami. Jak zaznaczył, szpiegowanie zaprzyjaźnionych państw jest nie tylko niezwykłe i niepożądane, ale także nie do przyjęcia. Według austriackiego prezydenta, Niemcy muszą teraz wyjaśnić, czy i na jaką skalę prowadziły akcje szpiegowskie oraz czy ich zaprzestaną gdyby nadal trwały, czego nie zakładamy.

Kanclerz Kurz wyraził opinię, iż między zaprzyjaźnionymi państwami nie powinno do czegoś takiego dochodzić. Jak jednocześnie przyznał, nie ma żadnych wskazań, że po roku 2006 inwigilację kontynuowano. Według szefa austriackiego rządu, w 2014 prokuratura nie mogła przeprowadzić w tej sprawie efektywnego śledztwa, gdyż Niemcy odmówiły wówczas współpracy. Kurz wyraził nadzieję, że tym razem postawa sąsiedniego państwa będzie przychylniejsza.

Reklama