Bodnar rozmawiał o tym w czwartek z ambasadorem RP na Ukrainie Janem Piekło, z którym – jak napisał na Twitterze – omówił sposoby uregulowania aktualnych kwestii w relacjach ukraińsko-polskich.
- Zaapelowałem o wstrzymanie postępowania karnego wobec historyka G. Kuprianowicza, prezesa Towarzystwa Ukraińskiego w Lublinie – poinformował Bodnar.
14 sierpnia Prokuratura Okręgowa w Zamościu (Lubelskie) wszczęła śledztwo w sprawie wypowiedzi Kuprianowicza, wygłoszonej podczas uroczystości w Sahryniu w lipcu. - Śledztwo zostało wszczęte w kierunku art. 133 kodeksu karnego – mówiła wtedy PAP zastępca Prokuratora Okręgowego w Zamościu Ewa Kuźnicka. Chodzi o przepis dotyczący publicznego znieważenia Narodu lub Rzeczpospolitej Polskiej, za co grozi kara pozbawienia wolności do lat trzech.
10 marca 1944 roku oddziały Armii Krajowej uderzyły na Sahryń na Lubelszczyźnie, paląc tę zasiedloną głównie przez Ukraińców wieś i zabijając jej mieszkańców, w tym kobiety i dzieci. Według różnych szacunków w Sahryniu zginęło wówczas od 200 do 800 osób. W uroczystości na cmentarzu w Sahryniu uczestniczył prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.
Kuprianowicz powiedział w Sahryniu m.in., że ponad 74 lata temu zginęli tu obywatele Rzeczypospolitej, ukraińscy, prawosławni mieszkańcy tej ziemi, "na której od stuleci żyli ich przodkowie". - Zginęli oni z rąk innych obywateli Rzeczpospolitej, dlatego że mówili w innym niż większość języku i byli innego wyznania. Ta zbrodnia przeciwko ludzkości popełniona została przez członków narodu polskiego – partyzantów Armii Krajowej będących żołnierzami podziemnego państwa polskiego - mówił.
Zaznaczył też, że pomnik w Sahryniu, upamiętniający zabitych Ukraińców, choć powstał 10 lat temu, nie doczekał się oficjalnego odsłonięcia z udziałem prezydentów Polski i Ukrainy, jak to było planowane, a prezydent Ukrainy jako pierwszy składa tu hołd. Dodał, że "pamięć ukraińskich prawosławnych ofiar nie została w Sahryniu uczczona w analogiczny sposób", jak w przypadku innych ofiar polsko-ukraińskiego konfliktu w Porycku, Pawliwce, Pawłokomie i Hucie Pieniackiej.
Zawiadomienie do prokuratury złożył wojewoda lubelski Przemysław Czarnek, który uznał, że Kuprianowicz zrównuje wydarzenia w Sahryniu z wydarzeniami na Wołyniu z 1943 roku i – jak mówił Czarnek - "zrównuje 130 tysięcy ofiar (Polaków) ludobójstwa (dokonanego przez) Ukraińców nacjonalistycznych z kilkuset osobami cywilami ukraińskimi, którzy zginęli w Sahryniu 10 marca 1944 roku", a to "może stanowić przestępstwo".
Wojewoda wskazał na przepisy dotyczące przestępstwa znieważania narodu polskiego, a także na przepis art. 55 ustawy o IPN, który w połączeniu z art. 1 mówi, że kto publicznie wbrew faktom zaprzecza zbrodniom nacjonalistów ukraińskich podlega karze pozbawienia wolności. W tym zakresie postępowanie sprawdzające w sprawie wypowiedzi Kuprianowicza prowadzą także prokuratorzy IPN.
Czarnek mówił też, że akcja w Sahryniu była wymierzona przeciwko bazom OUN-UPA, "bazom wypadowym na okoliczne wsie polskie, które były w dalszym ciągu nękane przez nacjonalistów ukraińskich". Dodał, że w Sahryniu "oczywiście były ofiary cywilne", ale - jak zaznaczył - od uczestników tamtych wydarzeń słyszał, "że ci cywile również byli uzbrojeni, to była po prostu regularna walka".
W ocenie Czarnka uroczystości w Sahryniu zorganizowane w ten sam dzień, gdy obchodzona była 75. rocznica krwawej niedzieli na Wołyniu, to była "jedna wielka prowokacja". - Wojewoda lubelski nie był obecny w Sahryniu, bo nie chciał uczestniczyć w prowokacji i w hucpie, którą urządzono – zaznaczył. Czarnek dziękował też służbom – policji, straży granicznej - za to, że zapewniły bezpieczeństwo, przede wszystkim mieszkańcom Polski, "bo wiadomo, że przybycie tysiąca czy dwóch tysięcy ukraińskich nacjonalistów do Polski nigdy nie jest wydarzeniem bezpiecznym".
Kuprianowicz w oświadczeniu przesłanym mediom pisał, że działania wojewody "mogą być odebrane nie tylko jako prowadzące do zaognienia stosunków polsko–ukraińskich, ale przede wszystkim jako próba zastraszania społeczności ukraińskiej regionu i uniemożliwienia przedstawiania prze mniejszość narodową własnego spojrzenia na historię".
Wojewoda lubelski Przemysław Czarnek dokonuje manipulacji moją wypowiedzią, a podnoszone przez niego zarzuty są kuriozalne i nie odnoszą się do treści mojego przemówienia – napisał Kuprianowicz. Jego zdaniem trudniej będzie prowadzić dialog polsko-ukraiński, gdyż "decyzją wojewody lubelskiego został on właśnie przeniesiony do gabinetów prokuratorów i, być może, sal sądowych".
Nazwanie przez Czarnka hucpą i prowokacją uroczystości w Sahryniu z udziałem prezydenta Ukrainy, Kuprianowicz uważa za reakcję skandaliczną i niedopuszczalną. Jego zdaniem wypowiedzi wojewody oznaczają też, że "od władzy idzie przekaz, że Ukrainiec to "nacjonalista", że nawet udział w uroczystościach żałobnych za pomordowanych rodaków może być powodem do zaliczenia do "ukraińskich nacjonalistów".
Kuprianowicz zapowiedział, że zwróci się do premiera Mateusza Morawieckiego z pytaniem, czy wypowiedzi wojewody lubelskiego "wyrażają oficjalne stanowisko rządu i czy działania Czarnka "są wyrazem realizacji polityki Rzeczypospolitej Polskiej wobec mniejszości ukraińskiej".
Kuprianowicz został w czerwcu powołany na stanowisko współprzewodniczącego Komisji Wspólnej Rządu i Mniejszości Narodowych i Etnicznych, która jest organem opiniodawczo-doradczym Prezesa Rady Ministrów. Prezes Towarzystwa Ukraińskiego jest historykiem, w kręgu jego zainteresowań badawczych są dzieje Chełmszczyzny i Podlasia, historia Kościoła prawosławnego, stosunki polsko-ukraińskie. Jest absolwentem Uniwersytetu Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, tam też uzyskał stopień doktora nauk humanistycznych.