Biorąc pod uwagę bliskość rosyjskiej granicy, nie jest przypadkiem, że główną przyczyną rozpatrywaną przez Służbę Bezpieczeństwa Ukrainy (SBU) i prokuraturę wojskową jest dywersja - powiedział szef państwa. Dwie inne wersje zdarzenia, które rozpatruje SBU, mówią o naruszeniu zasad bezpieczeństwa i przepisów przeciwpożarowych, a także podpaleniu lub eksplozji w celu ukrycia możliwych braków w zapasach przechowywanego tam uzbrojenia.

Reklama

Icznia leży w obwodzie czernihowskim w odległości ok. 200 km od granicy z Rosją. W związku z pożarem i wybuchami pocisków z okolic miasta ewakuowano ok. 12 tysięcy osób. Powrócą one do swoich domów, gdy wojsko i służby ratownicze oczyszczą teren w promieniu 16 km od składów.

Na naradzie u prezydenta minister obrony Ukrainy Stepan Połtorak zdementował wcześniejsze informacje medialne, że w Iczni znajdowały się ważne dla obronności państwa zapasy pocisków, m.in. rakiety do zestawów Grad. Poinformował, że takie pociski zostały wcześniej przewiezione do innych, bezpiecznych składów.

Pożar wybuchł we wtorek nad ranem po czterech wybuchach w różnych miejscach terenu, gdzie przechowywane są pociski. Dwie jednoczesne eksplozje i kolejne dwie pięć minut później mówią o tym, że jest to zapewne dywersja. Jeśli byłby jeden wybuch, jeśli pracowaliby tam ludzie, był dzień, to można byłoby mówić o wysokim prawdopodobieństwie innych wersji – mówił wcześniej zastępca szefa sztabu generalnego gen. Rodion Tymoszenko.

Reklama
PAP/EPA / SERGEY DOLZHENKO

W wyniku zdarzenia nikt nie ucierpiał, jednak ponad 60 osób zgłosiło się do placówek medycznych z objawami zatrucia czadem – podała administracja obwodowa. Do pierwszego wybuchu doszło o godz. 3 czasu lokalnego (godz. 2 w Polsce). Na miejsce zdarzenia udał się premier Wołodymyr Hrojsman. „Nadzwyczajna sytuacja w obwodzie czernihowskim. Na miejscu działa sztab operacyjny. Lecę tam” – pisał szef rządu na Facebooku w godzinach porannych.

Wokół Iczni zamknięto przestrzeń powietrzną i wstrzymano ruch kolejowy i samochodowy. Według ministerstwa obrony ok. godz. 7 częstotliwość wybuchów wynosiła 2-3 na sekundę. O godz. 9 eksplozji było już mniej.

Ostatni pożar składów amunicji na Ukrainie miał miejsce w maju w pobliżu miasta Bałaklija w obwodzie charkowskim na północnym wschodzie Ukrainy. W związku z eksplozjami z okolic składów na własne życzenie ewakuowało się 246 osób. Składy amunicji w pobliżu Bałaklii płonęły wcześniej w marcu 2017 roku. Wtedy również ewakuowano mieszkańców, a ukraińskie służby graniczne wzmocniły kontrole na granicy z Rosją.

We wrześniu 2017 roku płonęły składy pocisków w okolicach Mariupola nad Morzem Azowskim niedaleko od linii rozdziału w konflikcie między ukraińskimi siłami rządowymi a wspieranymi przez Kreml separatystami. W tym samym miesiącu doszło do pożaru poligonu, na którym przechowywane są pociski czołgowe w Kalinówce w obwodzie winnickim.

Reklama