Szwajcarska DRA-10 ma być gotowa do interwencji na całym świecie - to rzecz niebywała w kraju, który nigdy nie toczył wojen poza swoimi granicami.

"Podobnym oddziałem dysponują dziś wszystkie liczące się armie świata. Chcemy dołączyć do grona najlepszych" - zapowiedział dowódca szwajcarskich wojsk lądowych Luc Fellay podczas wystąpienia na poligonie wojskowym w Isone we włoskojęzycznej części kraju.

Reklama

Oddział liczy dziś 40 osób. Swój docelowy stan - 91 doskonale wyszkolonych komandosów - ma osiągnąć za cztery lata. Będą oni interweniować wszędzie tam, gdzie zagrożeni są szwajcarscy obywatele lub dyplomatyczne placówki z białym krzyżem na czerwonym tle. Zadaniem komandosów będzie ewakuowanie Szwajcarów z regionów ogarniętych kryzysem zbrojnym.

"Jeśli porwany zostanie szwajcarski samolot albo terroryści wezmą Szwajcarów jako zakładników, wtedy do akcji wkroczy nasza jednostka specjalna" - tłumaczy DZIENNIKOWI rzecznik szwajcarskiej armii Felix Hendrich. Przypomina, że w ostatnich latach szwajcarscy obywatele byli porywani m.in. w Mali, Algierii i Libanie.
Prace nad powołaniem jednostki wyraźnie przyspieszono jednak na fali porwań zachodnich obywateli w Iraku i Afganistanie. Jej narodziny ogłoszono w trakcie, gdy świat obserwował dramat 23 zakładników z Korei Południowej zatrzymanych przez talibów. W ubiegłym tygodniu terroryści zwolnili ostatnich 19 więźniów. Dwóch zakładników poniosło z ich rąk śmierć, dwie chore kobiety islamiści zwolnili już wcześniej.

Reklama

Szwajcarzy nawet nie ukrywają, że taka okazja jak ta byłaby dla nich sygnałem do wysłania DRA-10. Twierdzą też, że oddział nie zawiedzie. "Kiedy jednostka okryje się sławą, na pewno jej skrót stanie się rozpoznawalny na całym świecie" - zapowiadają dowódcy. Helweci zapewniają, że nie będą na nią szczędzić środków. Komandosi otrzymają najlepszy sprzęt, jaki jest obecnie w posiadaniu 200-tysięcznej armii. "W przyszłości mają też dysponować dwoma samolotami transportowymi" - dodaje Hendrich.

DRA-10 wchodzi w skład liczących 3 tys. żołnierzy oddziałów zwiadu armii (FRAG), do których należą piechota zmechanizowana, spadochroniarze i transport powietrzny. Członkowie DRA-10 przejdą znacznie dłuższe, bo aż półtoraroczne przeszkolenie, które prowadzone będzie w kantonie Tessyn (Ticino). "Będzie też selekcja psychologiczna. Nasi komandosi muszą wyróżniać się ponadprzeciętnym poziomem zdrowia i intelektu" - mówi DZIENNIKOWI Felix Hendrich. Kandydaci muszą znać co najmniej dwa z trzech oficjalnych języków Szwajcarii (włoski, niemiecki i francuski), muszą też mówić po angielsku.

Jak podkreśla rzecznik armii, jej powołanie nie kłóci się ze świętą dla Szwajcarów zasadą neutralności. "Ma ona interweniować tylko w razie konieczności, a na jej operacje musi wyrazić zgodę kraj, w którym będą one miały miejsce" - podkreśla Hendrich.

Reklama

Szwajcaria musi wyjątkowo uważnie podchodzić do interwencji w innych krajach. W marcu tego roku jej regularnej jednostce zdarzył się wypadek, który doprowadził do incydentu dyplomatycznego. Szwajcarów zawiodła kartografia -- w czasie ćwiczeń nie zauważyli, że przeszli granicę z niewielkim Księstwem Liechtenstein. Grupa 170 żołnierzy zgubiła się w lesie i weszła ponad kilometr w głąb sąsiedniego państewka. Gdy żołnierze zdali sobie sprawę z błędu, zarządzono natychmiastowy odwrót. Dowódca kompanii tłumaczył swoją pomyłkę "panującymi ciemnościami".

Szwajcaria jest od wieków neutralna. Nie uczestniczyła w żadnej z dwóch wojen światowych, zaś ostatnim konfliktem międzynarodowym, który w jakikolwiek sposób ją dotknął, były wojny napoleońskie.