Janos Ader oznajmił, że zbadał przyjętą 12 grudnia przez parlament nowelizację, nazywaną przez opozycję i związkowców "ustawą niewolniczą", pod trzema względami.
Po pierwsze, stwierdził, że nie jest ona sprzeczna z konstytucją.
Po drugie, porównał przepisy nowego kodeksu pracy z obowiązującymi w innych krajach UE i doszedł do wniosku, że w wielu krajach UE, np. Danii, Irlandii czy Czechach, limit nadgodzin jest taki sam jak na Węgrzech lub wyższy.
Zgodnie z nowymi przepisami limit nadgodzin został zwiększony z 250 do 400 rocznie, przy czym ich rozliczanie w formie dodatkowego wynagrodzenia bądź dni wolnych będzie następować w ciągu trzech lat, a nie tak jak obecnie w ciągu jednego roku.
Po trzecie, prezydent przeanalizował, w jaki sposób nowelizacja wpłynie na sytuację pracowników i czy nie zmniejszy ich ochrony.
Ader uznał, że zapisy chroniące pracowników w kodeksie pracy nie zostały uszczuplone, pracodawca nie może ukarać pracownika za to, że nie bierze nadgodzin, i wreszcie, nie została ograniczona możliwość zapewniania pracownikom większej ochrony przez związki zawodowe drogą układów zbiorowych.
"Wbrew obawom nowelizacja kodeksu pracy nie może być przeszkodą dla tego, by święta Bożego Narodzenia były dla pracowników błogosławione, by okres między świętami spędzili spokojnie i aby nowy rok był dla nich spokojny" – napisał prezydent.
Przyjęcie nowelizacji przez parlament 12 grudnia było jedną z przyczyn fali demonstracji, do której doszło w ostatnich dniach na Węgrzech. Szef Węgierskiego Zrzeszenia Związków Zawodowych Tamas Szekely zapowiedział, że jeżeli prezydent Ader ją podpisze, dojdzie do strajków.