"Nie wolno zmyślać faktów. Nie wolno okłamywać Kanadyjczyków" - mówił na początku tygodnia Trudeau, odnosząc się do informacji upublicznionej w weekend przez Scheera, który poinformował, że otrzymał pismo od prawnika Trudeau z ostrzeżeniem, że grozi mu pozew sądowy.

Reklama

Scheer został wezwany, by przestał oskarżać Trudeau o to, że wpływał na śledztwo w sprawie skandalu SNC-Lavalin i narzucał swoje zdanie w tej sprawie byłej minister sprawiedliwości Jody Wilson-Raybould.

Trudeau dodał, że jeśli Scheer wycofa się ze swojego stanowiska, będzie to wystarczające, ale – podkreślił - "są konsekwencje, krótko- i długoterminowe dla polityków, którzy wybierają zniekształcanie prawdy".

Kanadyjskie media komentują, że spór o prawdomówność jest nową częścią kampanii przed październikowymi federalnymi wyborami parlamentarnymi.

Na portalu telewizji publicznej CBC wskazywano, że wtorkowe zapytania w parlamencie konserwatyści wykorzystali do powtarzania oskarżeń Scheera. Agencja Canadian Press podsumowała, że Scheer „próbuje sprowokować premiera Justina Trudeau do rzeczywistego wniesienia do sądu sprawy o zniesławienie”.

W sprawie ważne jest miejsce organizowania konferencji prasowych i wygłaszania komentarzy. Kanadyjscy parlamentarzyści mają swobodę wypowiedzi w Izbie Gmin i za te wypowiedzi nie grozi im odpowiedzialność prawna, mogą jednak zostać podani do sądu za wypowiedzi wygłaszane poza parlamentem. Lider konserwatystów w środę powtórzył swoje oskarżenia poza parlamentem, a w parlamencie tylko o nich przypomniał.

Scheer oskarżył Trudeau o próbę zastraszenia go, ale media szybko przypomniały, że w marcu 2008 roku ówczesny konserwatywny premier Stephen Harper wniósł do sądu sprawę o pomówienie właśnie przeciwko liberałom i ówczesnemu liderowi partii Stephane'owi Dionowi. Podkreślono, że był to pierwszy przypadek, gdy urzędujący szef rządu wniósł sprawę przeciw opozycji.

Chodziło o tekst zamieszczony na stronie internetowej Partii Liberalnej i dotyczący zarzutów wobec niezależnego deputowanego Chucka Cadmanowi; zarzucono mu, że w 2005 roku przyjął łapówkę w postaci ubezpieczenia na życie na milion dolarów (Cadman był ciężko chory, zmarł w lipcu 2005 roku) w zamian za głosowanie przeciw rządowi liberałów. Mniejszościowy rząd liberałów upadł, a sprawa opisana została w 2008 roku w książce Toma Zytaruka, który przytoczył relację wdowy po Cadmanie; łapówkę potwierdziła też córka byłego parlamentarzysty. Ostatecznie w 2009 roku nowy lider liberałów Michael Ignatieff i konserwatyści zawarli ugodę.

Reklama

Wilson-Raybould, była minister ds. weteranów, a do stycznia minister sprawiedliwości i prokurator generalna, podała się do dymisji na początku lutego br. Przyczyną miały być naciski ze strony urzędników kancelarii premiera w sprawie dochodzenia dotyczącego łapówek, o których wręczenie podejrzana jest inżynieryjno-budowlana firma z Quebecu SNC-Lavalin.

Od swojej dymisji Wilson-Raybould twierdziła, że współpracownicy premiera mieli naciskać na nią, by zamiast postępowania karnego w sprawie zawarto ugodę. SNC-Lavalin otrzymałaby wówczas grzywnę, ale nie zostałaby odsunięta na 10 lat od publicznych przetargów. Wilson-Raybould twierdzi, że zapytała bezpośrednio Trudeau, czy "wywiera polityczny wpływ" na jej decyzje jako prokurator generalnej. W odpowiedzi usłyszała, że "nie, trzeba znaleźć rozwiązanie".

Do dymisji podała się też Jane Philpott, minister stojąca na czele Treasury Board - urzędu łączącego role resortu administracji i częściowo skarbu - wskazując na utratę zaufania. Wilson-Raybould i Philpott zostały w zeszłym tygodniu usunięte z Partii Liberalnej, ale - jak podawały media - do ostatniej chwili trwały negocjacje. Była minister sprawiedliwości żądała od premiera m.in. przeprosin i dymisji odpowiedzialnych w sprawie urzędników.

SNC-Lavalin zatrudnia na świecie ponad 50 tys. pracowników, w Kanadzie daje pracę prawie 9 tys. z nich. Jak podawały media, firma groziła przeprowadzką poza Kanadę.

Dochodzenie w sprawie nacisków prowadzi parlamentarny komisarz ds. etyki.