"Wyciągnięcie ręki" - tytułuje swój tekst na stronie internetowej dziennik "Le Monde". Wysłanniczka telewizji publicznej France2 mówiła o "zbliżeniu", a według dziennika ekonomicznego "Les Echos" "Macron stawia na zaufanie".

Niemal dla nikogo z komentatorów nie ulega wątpliwości, że przyjmując swego rosyjskiego odpowiednika na kilka dni przed szczytem G7 w Biarritz nad Atlantykiem, "prezydent (Macron) ustawia się w roli mediatora w samym centrum sceny międzynarodowej i przede wszystkim, korzystając z osłabienia Londynu i Berlina, jako główny przywódca Europy" – pisze Pauline Theveniaud, specjalna wysłanniczka dziennika "Le Parisien".

Reklama

Według cytowanego w dzienniku "20 Minutes" politologa Bruno Cautresa z Państwowego Ośrodka Badań Naukowych (CNRS) Emmanuel Macron posługuje się Władimirem Putinem aby zdobyć uznanie świata.

Macron marzy, aby stać się tym, który zażegnał poważny kryzys międzynarodowy - skomentowała w wieczornej debacie w telewizji BFM wicedyrektor dziennika "Liberation" Alexandra Schwartzbrod.

Reklama

A komentator tej stacji Laurent Neumann uznał, że Macron ustawia się jako lider, który zmieni porządek międzynarodowy. Tak należy rozumieć jego słowa o konieczności przekształcenia architektury bezpieczeństwa w Europie.

Reklama

Przyjęcie prezydenta Rosji w Bregancon wypadło w dobrym momencie nie tylko z powodu zbliżającego się spotkania G7 w Biarritz – zauważa komentator. To poszukiwanie punktów stycznych, podkreślanie szacunku, jaki wobec siebie żywią i afiszowanie wzajemnej sympatii, wynika z interesów politycznych obu przywódców - dodaje Neumann.

Komentator przypomina niedawny wypadek nuklearny na poligonie rosyjskiej marynarki wojennej, pożary lasów na Syberii i wyniki sondaży wskazujące na malejącą popularność Putina, co powoduje, że znaczenie ma pokazanie rangi międzynarodowej Rosji i jej prezydenta. A prezydent Francji, który ma do załatwienia wiele trudnych kwestii wewnętrznych, ułatwił mu to spektakularnym przyjęciem – wskazuje Neumann.

Francuscy eksperci zauważyli, że w sprawie Syrii, a szczególnie zawieszenia broni w Idlibie na północnym zachodzie tego kraju, do czego wzywał Macron, rosyjski przywódca jest nieustępliwy i zapowiada "trwałe poparcie dla władz syryjskich walczących z terroryzmem".

Za "bardzo przesadne" lub "zbyt optymistyczne" uznano słowa Macrona, który określił Rosję jako "wielkie mocarstwo oświeceniowe" i kraj "liberalizmu politycznego".

Historyk Jean Garrigues wyraził opinię, że "Macron stara się znaleźć punkty zbieżne z Putinem. I kolejny raz, przyjmując rolę lidera Europy, chce doprowadzić do jakiejś formy współpracy. Gdy (Macron) próbuje być pośrednikiem między Rosją, USA i Chinami to jest w tym coś z dyplomacji generała de Gaulle’a - uważa Garrigues.

"Le Monde" cytuje Macrona, który stwierdził, że Europa nie mieści się całkowicie w tym, czym jest Zachód i musi odkryć swą suwerenność. To obrona trzeciej drogi, w tonie generała de Gaulle’a. Takie partnerstwo wymaga takiej samej ochoty do zamknięcia rozdziału minionych tarć. Ale Rosja chce rozbić układ powstały po zakończeniu zimnej wojny (...) - pisze dziennik.

"Ostrożny optymizm" prezydenta Rosji w kwestii Ukrainy, podobnie jak zapowiedź "szczytu czwórki normandzkiej" - Rosja, Francja, Niemcy, Ukraina - uznano za możliwość postępu w sprawie zakończenia wojny w Donbasie. Koniec konfliktu na wschodzie Ukrainy ułatwi powrót Rosji do grupy G7, z której została wykluczona z powodu aneksji Krymu. Ale wygląda na to, że na tej sprawie Macron i jego partnerzy z G7 postawili krzyżyk – komentuje "Le Monde".

Wysłannicy tej gazety zauważają, że "we wtorek rano nic jeszcze nie wiadomo, o czym rozmawiali przy kolacji obaj przywódcy" i przyznają, że komentarze opierają się wyłącznie na wypowiedziach obu prezydentów przed rozmowami.

Nie należy się łudzić, celem tego spotkania nie jest rozwiązanie poważnych problemów, choćby dlatego, że Francja nie może sama decydować o stanowisku UE czy NATO wobec Rosji. W tym spotkaniu chodzi bardziej o komunikację niż prawdziwy szczyt. Komunikacja się udała, reszta niewiele się liczy – podsumowuje politolog Cautres z CNRS.