"Oddzielając Rosję od zaproszonych: Gruzji, Ukrainy, Azerbejdżanu, Armenii, Mołdawii i Białorusi, Warszawa doprowadziła sytuację do absurdu. Pora, by mówić o pewnej polskiej anomalii. Przecież, jakby się dzisiaj nie odnosić do Rosji i prezydenta (Władimira) Putina, zwycięstwo nad faszyzmem osiągnięto wspólnymi siłami tych, którzy tworzyli naród radziecki" - głosi komentarz na stronie internetowej dziennika. Jego autor porównuje "usiłowanie rozdzielenia byłych republik radzieckich w kwestii ich wspólnego zwycięstwa" w II wojnie do "cięcia wody nożycami".

Reklama

Ocenia, że po rozpadzie bloku wschodniego Polska "obciążyła niemiecki faszyzm i radziecki totalitaryzm równą odpowiedzialnością za swoje nieszczęścia". Wyraża opinię, że zgodnie z takim podejściem "nowe niezależne państwa (poradzieckie-PAP) powinny ponosić także równą odpowiedzialność za powojenną +okupację+ Polski". Jednakże "dziś pojęcie historycznej +radzieckiej winy+ przekształciło się w winę Rosji na modłę roku 2019" - dodał komentator.

Trwa ładowanie wpisu

Przypomina, że w 2009 r., podczas obchodów 70. rocznicy wybuchu II wojny światowej, Rosja - podobnie jak Niemcy - została zaproszona na uroczystości; reprezentował ją ówczesny premier Władimir Putin. Autor przyznaje, że rok 2009 był czasem "niedługiego resetu w stosunkach rosyjsko-amerykańskich i odwilży w stosunkach z Zachodem", a dopiero pięć lat później wybuchł kryzys ukraiński. "W ciągu ostatnich dziesięciu lat wiele się zmieniło, nie tylko na świecie, ale i w Polsce, gdzie Platformę Obywatelską (Donalda) Tuska zastąpiła u władzy partia Prawo i Sprawiedliwość. Nowe władze oskarżyły poprzednich rządzących o defetystyczną politykę wobec Moskwy. Wewnątrz Unii Europejskiej Polska przyjęła na siebie rolę +złego policjanta+ w odniesieniu do Rosji" - pisze "Kommiersant".

Reklama

Rosyjska gazeta podkreśla, że obecne obchody w Polsce odbywają się "zaledwie na sześć tygodni przed wyborami", a w przyszłym roku Polska wybierać będzie prezydenta. "Ostra konkurencja pomiędzy Platformą Obywatelską i PiS sprawia, że +rosyjska karta+ polskiej polityki znowu jest aktualna" - ocenił "Kommiersant".