Sprzątanie 4 tys. ton cuchnącej mazi, głazów i powalonych drzew trwało aż do późnego wieczora. W poniedziałek rano (w Kalifornii jest jeszcze noc) po błocie nie powinno być śladu.

Służby miejskie będą jednak musiały uporać się jeszcze z cieniutką warstewką czyniącą z drogi wyśmienite lodowisko. Problemowi wstępnie zaradzono, stawiając znaki ograniczenia prędkości.