Rośnie liczba kandydatów na komisarzy, których nieskazitelność budzi poważne wątpliwości. Do tego grona dołączył Belg Didier Reynders, czyli szef belgijskiej dyplomacji od 2011 r. W obecnym rządzie pełni również funkcję wicepremiera i ministra obrony, wcześniej był odpowiedzialny za resort finansów. Od listopada polityk ma objąć tekę ministra sprawiedliwości, którą przed tygodniem zaproponowała mu nowa przewodnicząca KE Ursula von der Leyen. Reynders ma też odpowiadać, wspólnie z Czeszką Věrą Jourovą, za praworządność. Media od tygodnia nazywają go nowym Fransem Timmermansem, bo to Belg miałby prowadzić dalej spór z PiS o polskie sądy. Reynders wziął już udział w poniedziałkowej Radzie ds. Ogólnych, na której zajmowano się praworządnością w Polsce i na Węgrzech w ramach procedury art. 7 traktatu o UE. A dwa dni wcześniej belgijska prokuratura potwierdziła, że prowadzi wstępne dochodzenie w sprawie udziału polityka w procederze korupcyjnym.
Sprawę opisały belgijskie dzienniki "L’Echo" i "De Tijd", które dotarły do zeznań byłego agenta służb bezpieczeństwa z kwietnia tego roku. Ten oskarża w nich Reyndersa o branie łapówek za załatwianie rządowych kontraktów i pranie pieniędzy. Nieprawidłowości miały dotyczyć m.in. budowy ambasady w Kinszasie. Pranie pieniędzy miało z kolei polegać na sprzedawaniu tanich dzieł sztuki po zawyżonych cenach. Płatności miały być przyjmowane od handlarzy bronią i kandydata na prezydenta Demokratycznej Republiki Konga.
Prokuratura, potwierdzając doniesienia dzienników, zaznaczyła, że postępowanie jest na wstępnym etapie. Policja szuka teraz dowodów na potwierdzenie zeznań agenta. Dopiero wtedy może zostać otwarte śledztwo.
Reynders pytany o sprawę w sobotę zaprzeczył, by cokolwiek o niej wiedział. Potem jego rzecznik John Hendrickx oskarżył agenta, który złożył zeznania, o to, że po raz kolejny próbuje wyrządzić krzywdę politykowi. Sam zainteresowany nie odniósł się do sprawy w poniedziałek, kiedy brał udział w Brukseli w posiedzeniu Rady ds. Ogólnych. Wypowiadał się za to m.in. na temat brexitu. Reyndersa bronił Timmermans. Pytany o wstępne postępowanie mówił, że jako minister spraw zagranicznych wyszedł z pomysłem nowego mechanizmu badania praworządności w krajach członkowskich i wyraził pewność, że Belg w roli komisarza odpowiedzialnego za ten obszar będzie kontynuował linię KE.
Reynders może jednak nie uniknąć pytań o tę sprawę ze strony europosłów, którzy pod koniec września rozpoczną wysłuchania kandydatów na komisarzy przedstawionych przez Ursulę von der Leyen przed tygodniem. Parlament Europejski odgrywa ważną rolę w procesie wyłaniania KE. Zazwyczaj co pięć lat wymusza zmianę przynajmniej jednego kandydata na komisarza. Oprócz tego europosłowie mogą domagać się ograniczenia uprawnień lub zmiany teki przypisanej danemu kandydatowi.
Belg tym razem zapewne nie będzie jedynym przesłuchiwanym, który może mieć problemy z przekonaniem do siebie europosłów z powodu prowadzonych postępowań. Kandydatką do grillowania jest też Francuzka Sylvie Goulard. Tego samego dnia, w którym von der Leyen ogłaszała, że ta polityk będzie odpowiedzialna w KE za wspólny rynek, Goulard była przesłuchiwana przez francuską policję w Paryżu. Chodzi o śledztwo w sprawie opłacania z pieniędzy przeznaczonych na wynagrodzenia dla asystentów eurodeputowanych etatów działaczy partyjnych. Z powodu prowadzonego postępowania Goulard zrezygnowała w 2017 r. z posady ministra obrony, którą powierzył jej prezydent Emmanuel Macron tuż po wygraniu wyborów prezydenckich. Potem Goulard wpłaciła podobno do europarlamentu 45 tys. euro i izba, która prowadziła swoje własne śledztwo, zamknęła je.
Z kolei kandydat na komisarza rolnictwa Janusz Wojciechowski może być pytany o nieprawidłowości przy zwrocie kosztów podróży, które bada Europejski Urząd ds. Zwalczania Nadużyć Finansowych (OLAF). Chodzi o postępowanie mające wykazać, czy Wojciechowski dopuścił się nadużyć w czasie, kiedy był europosłem w latach od 2004 do 2014. Wojciechowski wyjaśniał, że w 2016 r. zwrócił sumę 11 tys. 250 euro, która pokrywa koszt nieudokumentowanych podróży.
Do tego dochodzi sprawa Rumunki Rovany Plumb, która ma być komisarzem transportu. Rumuńskie służby chciały sprawdzić, czy jako członkini rumuńskiego rządu była zamieszana w sprzedaż wyspy na Dunaju, ale zgody na to nie wyraził rumuński parlament i sprawa została zamknięta.
Sama von der Leyen ma też odpowiadać przed komisją w Bundestagu w sprawie kontraktów wojskowych w czasie, kiedy była ministrem obrony w Niemczech. Natomiast wysoki przedstawiciel ds. zagranicznych Josep Borrell, również członek KE, musiał zapłacić 30 tys. euro kary za wykorzystywanie informacji poufnych spółki Abengoa tuż przed jej bankructwem. O sprawy te europosłowie nie będą mogli zapytać, ponieważ nominacje von der Leyen i Borrella zostały już zatwierdzone. Oba przypadki mogą jednak mieć wpływ na ocenę całej KE. Po przeprowadzeniu wysłuchań cała izba będzie głosować, czy akceptuje nową KE, czy nie.