Prezydent wziął udział w obchodach 30. rocznicy upadku muru berlińskiego; po południu szef polskiego państwa odwiedził były obóz koncentracyjny w Sachsenhausen.
Podczas głównych uroczystości rocznicowych, które odbyły się w miejscu pamięci na przylegającej niegdyś do muru berlińskiego Bernauer Strasse, prezydent Frank-Walter Steinmeier i kanclerz Angela Merkel uczcili osoby, które zginęły przy próbie ucieczki na Zachód.
Podczas uroczystości polski prezydent - wspólnie z prezydentami RFN, Węgier, Czech i Słowacji - złożył różę w szczelinie zachowanego fragmentu muru. Był to symboliczny gest dziurawienia budowli będącej wynikiem zimnej wojny i podziału Europy.
Stojące po południowej stronie Bernauer Strasse domy mieszkalne znajdowały się w sektorze sowieckim, natomiast południowy chodnik ulicy już we francuskim. Dlatego budowa biegnącego tuż przy granicy sektorów muru była na tym odcinku niemożliwa - w stojących przy ulicy kamienicach, opróżnionych z lokatorów, zamurowano drzwi i okna. Wcześniej kilku osobom udało się tam - skacząc z okna -zbiec do sektora francuskiego, ale 22 sierpnia 1961 roku 58-letnia Ida Siekmann doznała przy tym ciężkich obrażeń i zmarła w drodze do zachodnioberlińskiego szpitala. Uznaje się ją za pierwszą śmiertelną ofiarę muru berlińskiego.
Po ceremonii na Bernauer Strasse prezydenci: Polski - Andrzej Duda, Czech - Milosz Zeman, Słowacji - Zuzana Czaputova i Węgier - Janos Ader, a także prezydent Steinmeier wspólnie złożyli róże przed pomnikiem upamiętniającym zasługi Grupy Wyszehradzkiej w przezwyciężaniu komunizmu.
Steinmeier podkreślił, że bez woli wolności Polaków, Węgrów, Czechów i Słowaków nie byłyby możliwe ani pokojowe rewolucje w Europie Wschodniej, ani zjednoczenie Niemiec. Były to niewątpliwie wielkie historyczne osiągnięcia. Dziś wspólnie wszyscy je wspominamy. Na szczęście dziś możemy powiedzieć, że wszyscy jesteśmy zjednoczeni w Unii Europejskiej - powiedział niemiecki prezydent.
Polski prezydent w rozmowie z dziennikarzami po uroczystości wyraził satysfakcję ze wspólnego spotkania prezydentów "tutaj w Berlinie, w miejscu bardzo symbolicznym, na pamiątkę tamtych dramatycznych lat, kiedy Berlin, Europa i świat były podzielone na część wschodnią i zachodnią" a Polska znajdowała się za żelazną kurtyną, w sowieckiej strefie wpływu.
Dzisiaj czcimy upadek żelaznej kurtyny; czcimy tutaj w Berlinie, gdzie w sposób symboliczny ona upadła poprzez zburzenie muru berlińskiego, zniesienie podziału Niemiec na wschodnie i zachodnie – mówił prezydent Duda.
Podkreślił, że upadek Muru Berlińskiego nie nastąpił bez przyczyny. To był protest, który trwał przez dziesięciolecia, od 1953 roku tutaj w Berlinie, poprzez 1956 rok i wydarzenia na Węgrzech, powstanie węgierskie, poprzez czerwiec poznański (…), potem kolejne protesty w Polsce 1968, 1970, 1976, wreszcie powstanie Solidarności w 1980 roku – mówił.
Wskazał też na znaczenie wybrania w 1978 roku kardynała Karola Wojtyły na papieża. To wielkie przebudzenie, które potem nastąpiło w Polsce, doprowadziło do powstania wielkiego ruchu Solidarności, spektakularnego w dziejach świata protestu wobec komunizmu, żądania wolności – powiedział Andrzej Duda.
Zaznaczył, że po "czarnych latach stanu wojennego" nastąpił rok 1989, który przyniósł porozumienie okrągłego stołu i wybory 4 czerwca. Prezydent podkreślił, że wybory czerwcowe, choć nie były w pełni wolne, to były wyborami, w których Polacy gremialnie powiedzieli "nie" komunistom.
To było najważniejsze, że Polacy powiedzieli tak gremialnie +nie+ w wyborach, które były pokazywane na całym świecie i że wynik tych wyborów, odrzucenie listy krajowej miał tak niezwykle spektakularne znaczenie, że obudził wolnościowe dążenia najpierw na Węgrzech, gdzie latem odrzucono komunizm; zaraz potem (nastąpiły) upadek muru berlińskiego i aksamitna rewolucja w Czechosłowacji - powiedział polski przywódca dodając, że niedługo potem upadł ZSRS.
Duda zaznaczył, że dziś kraje Grupy Wyszehradzkie, a także Niemcy są razem w NATO i w UE. Dzisiaj wspólnie razem po 30 latach przy muzeum muru berlińskiego wspominamy tamten czas, wspominamy tych którzy polegli za wolność, nie tylko próbując przedostać się na Zachód, zastrzeleni przez komunistyczne służby NRD, ale także tych, którzy zginęli w innych krajach Europy poprzez represje, morderstwa dokonane przez komunistyczne reżimy - mówił polski prezydent.
Prezydent wspominał, że gdy upadał mur miał 17 lat. To jest takie wspomnienie, które budzi pewne ukłucie w sercu, ale też i dumę, że jesteśmy tym pokoleniem, które również przyczyniło się do upadku muru berlińskiego – powiedział.
Wspominał swój udział w wyborach w czerwcu 1989 roku. Wtedy biegałem po Krakowie w koszulce "Wybierz Solidarność, głosuj na Jana Rokitę". Namawialiśmy wszystkich, żeby głosowali na Solidarność, choć mieliśmy świadomość, że te wybory nie są w pełni wolne, ale jednak uważaliśmy, że one mogą być przełomem. I dobrze czuliśmy nawet jako młodzi ludzie - mówił Duda.
W sobotnie popołudnie polski prezydent odwiedził były obóz koncentracyjny w Sachsenhausen. Złożył tam wiązankę kwiatów m.in. przy tablicy poświęconej pamięci 183 profesorów i innych pracowników dydaktycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego oraz krakowskich akademii górniczej i hutniczej, którzy w listopadzie 1939 r. zostali aresztowani i wywiezieni do obozu w Sachsenhausen w ramach tzw. Sonderaktion Krakau.
W sobotę Niemcy świętują 30. rocznicę upadku muru berlińskiego, czyli koniec zimnej wojny i komunizmu w Europie. Długi na 156 km system umocnień przez 28 lat szczelnie oddzielał zachodnie sektory Berlina od ich wschodnioberlińskiego i NRD-owskiego otoczenia. 9 listopada 1989 r. otwarto wszystkie przejścia graniczne w podzielonym dotąd mieście.