Od dawna spekulowano, że wystąpienie Władimira Putina przed Radą Federacji, połączonymi izbami obydwu parlamentów, może zapoczątkować zmiany. Nikt jednak nie domyślał się, że plany reform ustrojowych będą aż tak radykalne, a pierwsze decyzje z nimi związane tak zaskakujące. W ciągu kilku godzin rosyjski prezydent ogłosił konieczność przebudowy państwa, nowelizacji konstytucji, poważnej korekty dotychczasowej linii polityki gospodarczej i gruntownych przetasowań w elitach władzy. A także rozpoczęcie tego, co się nazywa w Moskwie tranzytem władzy, w założeniu – od Putina do Putina. W praktyce może być różnie. Bo rosyjski prezydent uruchomił właśnie procesy polityczne, których efekty, podobnie jak w czasie pierestrojki za Michaiła Gorbaczowa, mogą być odmienne od zamierzonych. Po puczu Giennadija Janajewa przeciw zmianom w państwie ostatecznie stery przejął Borys Jelcyn.
Nie ulega wątpliwości, że najbliższe dni, tygodnie i miesiące będą bardzo dynamiczne. Nieoczekiwanie nagła choroba spowodowała, że Ramzan Kadyrow oddał władzę w Czeczenii (na razie tymczasowo). Nieprzewidywalne konsekwencje może mieć też ogłoszony w orędziu przez Putina wzrost wydatków na cele socjalne. Niewykluczone, że dojdzie również do znacznego przyspieszenia kalendarza wyborczego, który obecnie zakłada wybory do Dumy za półtora roku i prezydenckie w 2024 r.
Ale zapowiedź zmian i ich energiczne rozpoczęcie (odwołanie starego premiera i nominowanie nowego zajęło kilka godzin) wskazuje – zdaniem niektórych obserwatorów – że jesienią należy się spodziewać referendum konstytucyjnego połączonego z przedterminowymi wyborami do Dumy, a najprawdopodobniej w przyszłym roku – przyspieszonych wyborów prezydenckich. Już kilka tygodni temu lider rosyjskich komunistów Giennadij Ziuganow na zamkniętym spotkaniu z partyjnym aktywem wezwał do mobilizacji w obliczu przyspieszenia politycznego w kraju, a znany politolog Walery Sołowiej wieszczył, że Rosja jesienią będzie miała nowego prezydenta.
Reklama