Dziennikarze Associated Press zajmujący się poszukiwaniem nazistowskich zbrodniarzy wojennych ustalili w 2013 roku, że emerytowany cieśla z Minnesoty, od 1959 roku obywatel USA, był podczas II wojny światowej dowódcą jednego z oddziałów Ukraińskiego Legionu Samoobrony (Legion Wołyński), w nomenklaturze niemieckiej - 31. Schutzmannschafts-Bataillon der SD - odpowiedzialnego za pacyfikację wsi na Lubelszczyźnie i Powstania Warszawskiego.

Reklama

Z dziennikarskiego śledztwa, potwierdzonego materiałami archiwalnymi i zeznaniami świadków wynikało, że Karkoc, Ukrainiec - obywatel II RP urodzony w Łucku, dowodził w lipcu 1944 roku pacyfikacją wsi Chłaniów i Władysławin przeprowadzoną w odwecie za zabicie przez polskie podziemie oficera SS. W pacyfikacji zginęły 44 osoby.

We wrześniu 1944 roku Legion Wołyński walczył z powstańcami warszawskimi na Czerniakowie i w Puszczy Kampinoskiej. Po pacyfikacji powstania Legion został przerzucony pod Kraków, a następnie do Słowenii, gdzie walczył z komunistycznymi oddziałami partyzanckimi.

Emigrując w 1949 roku do USA, Karkoc zataił fakt służby w wojsku. Urzędnikom amerykańskich służb imigracyjnych powiedział, że w latach 1944-1945 przebywał w obozie pracy.

W wydanych w 1995 roku wspomnieniach Karkoc ujawnił, że po ataku Niemiec na ZSRR w czerwcu 1941 roku wstąpił do Wehrmachtu i walczył po stronie niemieckiej na terenie Ukrainy i Rosji. Odznaczono go Krzyżem Żelaznym. Na pytania dziennikarzy AP o wojenną, nazistowską przeszłość, zdecydowanie zaprzeczał. Broniła go też rodzina.

W Polsce, po publikacjach agencji AP, śledztwo przeciwko Karkocowi prowadziła lubelska prokuratura i Instytut Pamięci Narodowej, zamierzali wystąpić o jego ekstradycję. Prokuratura niemiecka również miała taki zamiar, ale w 2015 roku odstąpiła ze względu na podeszły wiek podejrzanego.

Reporterzy AP ustalili, że Michael Karkoc został pochowany na cmentarzu w Minneapolis obok zmarłej wcześniej żony. Jak powiedział syn zmarłego, pogrzeb był cichy, a w lokalnej prasie nie było nekrologu.