Włochy od czwartku nie są już epicentrum koronawirusa na świecie, bo pod względem liczby zakażeń wyprzedziły je Stany Zjednoczone. Sytuacja w kraju nad Tybrem nadal jednak się nie uspokaja, w piątek zmarła rekordowa liczba 919 osób, a weekend przyniósł ponad 11 tys. nowych przypadków. Jak to się stało, że Włochy stały się „strefą zero”?
Pierwszy przypadek koronawirusa potwierdzono tam 29 stycznia u dwójki chińskich turystów. Następnego dnia premier Giuseppe Conte powołał zespół antykryzysowy i wprowadził stan wyjątkowy na sześć miesięcy (to pozwoliło rządowi przejąć nadzór nad szpitalami w regionach). Włochy wówczas – jako pierwsze w Europie – zawiesiły też połączenia lotnicze z Chinami. Koronawirus przypomniał o sobie 18 lutego, kiedy chorobę zdiagnozowano u 38-letniego Włocha w liczącej niespełna 16 tys. mieszkańców miejscowości Codogno w Lombardii. Chociaż od tego momentu w regionie zaczęto masowo przeprowadzać testy na koronawirusa, to nie jest wykluczone, że wcześniej mylono go z grypą. Jak powiedział dziennikowi „La Repubblica” szef oddziału zakaźnego w Codogno Stefano Paglia, w lutym odnotowywano w szpitalu nadzwyczajnie wysoką liczbę zapaleń płuc, ale leczono je jak grypę.
23 lutego liczba zdiagnozowanych przypadków koronawirusa dochodzi do 100. Codogno i 10 innych miasteczek zostaje ogłoszonych czerwonymi strefami z zakazem podróżowania. Narodową kwarantannę – oznaczającą ograniczenie przemieszczania się, zamknięcie szkół i odwołanie imprez masowych – Włosi wprowadzają 9 marca, kiedy zakażonych jest już ponad 9 tys. osób. Ale pomimo obostrzeń od tamtego czasu liczba ta urosła dziesięciokrotnie, a na koronawirusa zmarło prawie 11 tys. Włochów, najwięcej na świecie.
– Włosi zbyt późno wprowadzili obostrzenia z dwóch powodów. Po pierwsze, byli pierwsi na kontynencie europejskim, nie do końca było wiadomo, jak się zachować i jak choroba będzie postępować. Po drugie, początkowo bardziej obawiali się kryzysu gospodarczego niż pandemii – wskazuje Maciej Pawłowski, ekspert Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych. Testu nie zdało też społeczeństwo. Na dzień przed ogłoszeniem przez rząd narodowej kwarantanny Włosi w panice zaczęli masowo wyruszać z regionów północnych na południe kraju. Nie stosowali się też do zaleceń, by pozostawać w domach.
Reklama
Błędy popełniali jednak wszyscy i dużą rolę odgrywały tu – jak wskazuje Pawłowski – względy polityczne. W Hiszpanii socjaldemokratyczny rząd pomimo wzrostu zakażeń nie odwołał wielotysięcznych demonstracji feministycznych 8 marca idących pod hasłem „Maczyzm zabija więcej osób niż koronawirus”. Następnego dnia odnotowano wzrost liczby zarażeń o 83 proc.
W Hiszpanii stwierdzanych jest teraz dziennie więcej przypadków koronawirusa niż we Włoszech. W niedzielę zdiagnozowano tam 6875 zarażeń, podczas gdy Włosi mieli ich 5217.
Z restrykcjami czekali też Niemcy. Pierwszy przypadek stwierdzono 27 stycznia, ale ograniczenie kontaktu do minimum wprowadzono dopiero 22 marca, kiedy liczba zakażonych dobijała do 25 tys., dając Niemcom piątą pozycję na świecie.
We Francji 15 marca odbyły się wybory lokalne, chociaż tylko tego dnia liczba ofiar śmiertelnych wzrosła do 127 – o jedną trzecią, a epidemiolodzy bili na alarm. Ale prezydent Emmanuel Macron oskarżany przez opozycję o rozszerzanie swoich uprawnień obawiał się, że odwołanie elekcji będzie posunięciem niepopularnym i się na to nie zdecydował (ostatecznie drugą turę odłożono). Z kolei w Polsce konserwatywny rząd PiS 13 marca zamknął granice i zakazał zgromadzeń powyżej 50 osób. Ograniczenie dotyczyło także uroczystości religijnych, w tym mszy.
Na tle innych krajów Włosi nie popełnili szczególnie rażących błędów – uważa Stefano Rusconi, badacz chorób zakaźnych z Uniwersytetu w Mediolanie. – Wręcz przeciwnie, Włochy, w szczególności Lombardia, przeprowadziły znaczącą liczbę testów na koronawirusa – powiedział ekspert amerykańskiemu magazynowi „Wired”. – Nie ma we Włoszech nic wyjątkowego, jeśli chodzi o wirusa, poza tym, że był to pierwszy kraj zachodni, który go zdiagnozował i który na niego zareagował – dodaje Ilaria Capua, wirusolożka z Uniwersytetu Florydy.
Niewyjaśniona pozostaje rekordowa śmiertelność we Włoszech: 5,8 proc. Najczęstsze tłumaczenie – koronawirus jest szczególnie groźny dla seniorów, a włoskie społeczeństwo jest po japońskim najstarsze na świecie. Zajmujący się seniorami lombardzki lekarz Lorenzo Casani dodaje kolejny czynnik: – Badania wykazują wysoką korelację między śmiertelnością z powodu wirusowych chorób układu oddechowego a zanieczyszczeniem – twierdzi w rozmowie magazynem „Time” Casani.
Według raportu szwajcarskiej platformy IQAir monitorującej jakość powietrza Włochy mają 24 spośród 100 najbardziej zanieczyszczonych miast w Europie. Polska ma o pięć więcej brudnych aglomeracji od Włochów.