Rosyjski politolog Stanisław Belkowski, prezes Narodowego Instytutu Strategicznego w Moskwie, w wywiadzie udzielonym dziennikowi "Die Welt" twierdzi, że majątek Putina ulokowany na kontach w Szwajcarii i Liechtensteinie przekracza 40 miliardów dolarów. "To głównie bezimienne udziały w największych rosyjskich firmach, które albo zostały sprywatyzowane, albo wciąż należą do skarbu państwa. Zgodnie z rosyjskim prawem działalność przedsiębiorstw, których prezydent jest współwłaścicielem, nie jest transparentna. Jego interesy są więc dobrze zabezpieczone" - twierdzi Belkowski w wywiadzie, który przedrukował między innymi amerykański "Washington Post" i brytyjski "Guardian".
"Wszystko wskazuje na to, że Putin jest najbogatszym człowiekiem w Europie, jednak liczby, które przytaczam, mogą być większe, znacznie większe" - dodaje rosyjski politolog, który cztery lata temu zasłynął publikacją "Państwo i oligarchia". Tekst był początkiem ataków na oligarchę naftowego Michaiła Chodorkowskiego, które ostatecznie zakończyły się przejęciem majątku Jukosu przez państwo. Od tej pory Belkowski to postać dobrze znana w rosyjskich mediach, często zajmuje kontrowersyjne stanowisko wobec wydarzeń politycznych zachodzących zarówno w samej Rosji, jak i w jej sąsiedztwie. Kreml odmawia komentarza w sprawie rewelacji Belkowskiego, zachodni dziennikarze akredytowani w Moskwie twierdzą jednak, że jego wypowiedzi nie są przypadkowe. "Na szczytach władzy trwa właśnie walka o schedę po Putinie, jej odpryski przedostają się mediów. Do starć dochodzi głównie między klanem "liberałów", do którego należy oficjalny następca prezydenta Dmitrij Miedwiediew, i grupą, której przewodzi wpływowy wiceszef administracji prezydenta Igor Sieczin. W tej wojnie chodzi o bezpieczeństwo olbrzymich fortun w czasach, gdy Putina nie będzie już na Kremlu" - tłumaczy moskiewski korespondent dziennika "Guardian" Luke Harding.
Dotąd majątek Putina był tematem tabu. Z oficjalnych dokumentów, jakie publikuje co roku Centralna Komisja Wyborcza, wynika jedynie, że prezydent na koncie ma równowartość 150 tys. dol., jest właścicielem 80-metrowego mieszkania w rodzinnym Petersburgu, niewielkiej działki pod Moskwą i dwóch radzieckich samochodów marki Wołga wyprodukowanych jeszcze w latach 60. Jego roczne zarobki nie przekraczają 80 tys. dol., co jak na warunki rosyjskie jest sumą zawrotną, jednak gdy pensje Putina porówna się na przykład z dochodem George’a Busha czy Nicolasa Sarkozy’ego, to okazuje się, że prezydent Rosji jest najbiedniejszym przywódcą spośród państw grupy G8. "Taka jest prawda o naszym prezydencie" - potwierdził w październiku raport komisji rzecznik Putina Dmitry Peskov.