Kubański komunizm przez lata był wspierany przez ZSRR. Bez tej pomocy Castro i jego towarzysze nie utrzymaliby władzy. Dlatego kubański przywódca z sentymentem wspomina czasy Związku Radzieckiego i tęskni za upadłym imperium.

Reklama

W artykule prasowym, opublikowanym wczoraj po wizycie brazylijskiego prezydenta Liuza Inacio Luli da Silvy, Fidel Castro zadeklarował, że nie zamierza dołączyć do chóru piewców kapitalizmu, którzy z upadku jednego drzewa (czyli ZSRR) czynią pożar całego lasu. Jak zauważył, na Kubie do dziś nie obalono pomnika żadnego z twórców i piewców marksizmu ani nie przemianowano żadnej fabryki czy szkoły.

Castro przypomina, że załamanie się sowieckiego imperium odbiło się na Kubie 35-procentowym spadkiem PKB.

81-letni przywódca rewolucji kubańskiej od półtora roku przechodzi rekonwalescencję po serii operacji przewodu pokarmowego. Obowiązki szefa państwa przekazał tymczasowo młodszemu bratu Raulowi Castro, sam natomiast przestał pokazywać się publicznie. Od marca ubiegłego roku prowadzi jednak ożywioną działalność publicystyczną.