Za taką postawę Czechów czeka nagroda. "Praga jest na dobrej drodze do szybkiego zniesienia wiz" - oświadczył sekretarz ds. bezpieczeństwa wewnętrznego USA Michael Chertoff. "W ten sposób spełnia się marzenie wielu pokoleń Czechów" - nie ukrywał radości premier Mirek Topolanek.

Reklama

Goszczący w Waszyngtonie szef czeskiego rządu zapomniał jednak o zobowiązaniach wobec UE. Choć jeszcze na dzień przed jego odlotem do USA Komisja Europejska apelowała o utrzymanie przez państwa Unii wspólnego frontu w rokowaniach z Amerykanami o warunkach podróżowania za Atlantyk, zawarł porozumienie daleko wykraczające poza to, do czego chciała się zobowiązać Bruksela.

Już za kilka miesięcy amerykański Departament Bezpieczeństwa Wewnętrznego otrzyma poufne dane o pasażerach mających odlecieć do USA z czeskich lotnisk, zanim jeszcze maszyna wzbije się w powietrze. Zdaniem Waszyngtonu to konieczne, by skutecznie walczyć z terroryzmem. Na pokładzie samolotów będą też mogli przebywać amerykańscy agenci bezpieczeństwa. Pod naciskiem UE w ostatniej chwili Praga wycofała się z zobowiązania do przekazywania poufnych danych także o pasażerach samolotów, które będą leciały nad amerykańskim terytorium, ale na nim nie wylądują.

Ale w Brukseli z trudem ukrywano wściekłość. Rzecznik Komisji Europejskiej Johannes Laitenberger przyznał, że władze Unii mogą "podjąć środki prawne" przeciwko Pradze. Chodzi o pozwanie Czech do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości, który mógłby uznać świeżo podpisane porozumienie za nieważne.

Także w samych Czechach nie wszyscy podzielają radość premiera Topolanka. "Prezentując wspólne stanowisko, Unia mogłaby wynegocjować o wiele więcej. A tak Czesi dali Amerykanom do ręki argument, który z pewnością wykorzystają przeciwko UE" - powiedział DZIENNIKOWI szef sejmowej komisji spraw zagranicznych Jan Hamaczek.

Postawa Czech uderza też w Polskę i inne nowe kraje UE, które wciąż obowiązuje wymóg wizowy przy podróżach do USA. Mało jest bowiem prawdopodobne, aby Unia zdołała teraz utrzymać wobec Waszyngtonu wspólny front i wymóc szybką swobodę podróżowania dla wszystkich państw Wspólnoty.

Wczoraj w Brukseli ministrowie spraw wewnętrznych "27" starali się co prawda opracować wytyczne dla rozmów z Amerykanami, które zostały zaplanowane na połowę marca. Jednak kolejne kraje deklarują już, że pójdą śladami Czechów. Na własną rękę chcą negocjować przekazywanie poufnych danych Łotysze i Estończycy. Już w marcu w tej sprawie do Budapesztu przyleci też amerykańska delegacja.

Reklama

ALEXANDER VONDRA*: Rząd w Pradze odpowiada za czeskich podatników i na sercu leży nam przede wszystkim interes czeskich obywateli. Ewidentną niesprawiedliwością było to, że obywatele Niemiec, Francji oraz innych państw zachodnich mogą jeździć do Stanów Zjednoczonych bez wiz, a Czesi nie. Trzeba było to koniecznie zmienić.

Naszymi twardymi działaniami przetarliśmy drogę innym państwom, w tym Polsce, które nadal nie mają z Waszyngtonem umowy o ruchu bezwizowym. Udowodniliśmy, że takie działania, jak nasze, mogą być skuteczne. To jest chyba solidarność?

A jeżeli chodzi o Unię Europejską, to oczekiwalibyśmy od niej obustronnej solidarności. A co zrobiła Bruksela przez ostatnie pięć lat, kiedy prosiliśmy o pomoc w tej sprawie? Rzeczywistość jest taka, że nam wcale nie pomogła. Więc zaczęliśmy ostrożne działania na własną rękę. Ale nie naruszyliśmy żadnych reguł gry obowiązujących w Unii Europejskiej, co Wspólnota ostatecznie wczoraj przyznała.

*Alexander Vondra, czeski wicepremier do spraw europejskich