Choć dyplomatyczne zwyczaje w Unii raczej tego nie przewidują, czescy przywódcy z coraz większą irytacją reagują na poczynania obecnego przewodniczącego Unii Nicolasa Sarkozy’ego. Zgłoszona przez niego w Nicei w piątek oferta dla rosyjskiego prezydenta Dmitrija Miedwiediewa wstrzymania prac nad tarczą antyrakietową w Europie wywołała w Pradze wręcz furię. "Francja nie skonsultowała swojego stanowiska w tej sprawie z nami. O ile wiem, francuski mandat na szczyt EU - Rosja nie obejmował obrony rakietowej" - oświadczył we wtorek wicepremier odpowiedzialny za stosunki z UE Alexandr Vondra.

Reklama

Rzeczniczka czeskiego MSZ Kristina Krapilova przyznaje w rozmowie z DZIENNIKIEM, że od początku przyszłego roku negocjacje o nowym partnerstwie strategicznym między UE i Rosją będą kontynuowane. Do tego Czechów zobowiązują postanowienia ostatniego szczytu Unii w Brukseli. Jednak - uważają źródła dyplomatyczne - rozmowy mogą być trudne, bo Unia domaga się przyjęcia przez Rosję międzynarodowych reguł prowadzenia biznesu. Testem, czy faktycznie dochodzi do zbliżenia między Brukselą i Moskwą, będzie zawarcie porozumienia o przyjęciu Rosji do Światowej Organizacji Handlu (WTO). Francuzi uważają, że do umowy mogłoby dojść już w najbliższych miesiącach. W Pradze panuje w tej sprawie o wiele większy sceptycyzm, m.in. dlatego że Kreml systematycznie łamie prawa zagranicznych inwestorów.

Czesi są też bardzo ostrożni wobec pomysłu zorganizowania w czerwcu szczytu z udziałem przywódców UE, Rosji i USA w sprawie bezpieczeństwa w Europie. To idea, którą wylansował w zeszłym tygodniu Sarkozy. Ale na razie w czeskim MSZ nikt nie chce o tym oficjalnie mówić. "Dla Czech najważniejsze jest umocnienie NATO i wszystko, co może temu zagrozić, będzie przyjmowane niechętnie" - tłumaczy DZIENNIKOWI Jan Karlas, ekspert czeskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (IIR).

Jego zdaniem czescy przywódcy nabrali wyjątkowej podejrzliwości wobec Sarkozy’ego, po tym jak zgłosił on zamiar pozostania u steru Europy przez cały przyszły rok, tym razem jednak jako reprezentant strefy euro. Dlatego kulminacyjnym wydarzeniem czeskiego przewodnictwa ma być nie czerwcowy szczyt o bezpieczeństwie Europy, ale przyjazd na początku kwietnia do Pragi Baracka Obamy. "Będziemy w ten sposób mieli okazję do bardzo mocnego podkreślenia znaczenia więzi transatlantyckich" - przekonuje Karlas.

To jednak przede wszystkim sprawa budowy tarczy antyrakietowej będzie sygnałem, jak dalece Czesi są gotowi zaostrzyć stosunki między UE i Rosją. "Rosjanie w tej sprawie testują determinację zarówno nowego amerykańskiego prezydenta, jak i europejskich polityków. Tak samo na początku lat 60. robił Nikita Chruszczow wobec Johna Kennedy’ego, próbując rozmieścić rakiety na Kubie. Mam nadzieję, że w tą pułapkę ani Ameryka, ani Europa nie wpadną" - mówi Alexandr Vondra.

Zdaniem Jana Karlasa ratyfikacja porozumienia w czeskim parlamencie nastąpi najprawdopodobniej na wiosną przyszłego roku, a więc w samym środku półrocznego przewodnictwa Pragi w UE. Czesi chcieliby ją powiązać ze szczytem NATO w Strasburgu na początku kwietnia. Rzeczniczka Sojuszu Carmen Romero potwierdziła w tym tygodniu, że mimo obiekcji Sarkozy’ego Pakt nadal popiera amerykański projekt. "Prowadzimy nawet analizy, w jaki sposób uzupełnić projekt tarczy tak, aby obejmowała wszystkie państwa sojusznicze" - dodała.

Znacznie mniej pewna jest natomiast ratyfikacja traktatu z Lizbony przez czeskich deputowanych. "Nastąpi raczej na jesieni przyszłego roku, już po zakończeniu czeskiego przewodnictwa w Unii" - uważa Jan Karlas. "Dopóki nie zostanie przeprowadzone ponowne referendum w Irlandii, rząd Czech nie podejmie tej sprawy" - dodaje.

W poniedziałek dziennik "Irish Times" po raz pierwszy od wielu miesięcy opublikował sondaż wskazujący na wzrost liczby zwolenników traktatu. Jednak premier Brian Cohen zamierza rozpisać ponowne głosowanie dopiero po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego.