Holendrzy odrzucili w referendum umowę stowarzyszeniową UE – Ukraina w 2016 r. Miało ono charakter konsultacyjny, a kampanię przeciw porozumieniu organizował skrajnie prawicowy lider Forum na rzecz Demokracji (FvD) Thierry Baudet. Jego pogląd podzieliło 61 proc. osób biorących udział w plebiscycie przy 32 proc. frekwencji.
Wyniku nie można zignorować – mówił wówczas Baudet, którego celem maksimum było zresetowanie negocjacji na linii Kijów – Bruksela. Mimo tych wszystkich działań umowa weszła w życie rok później. Do niedawna tylko przypuszczano, że kampania na "nie” była podsycana przez Kreml. Po ujawnieniu w weekend wyniku śledztwa holenderskiego publicznego NPO Radio 1 i telewizji BNNVARA to niemal pewne.
Urodzony w 1983 r. Baudet, który sam określa się jako "najważniejszy intelektualista w kraju” – swoją partię powołał z think tanku Forum na Rzecz Demokracji. Z tej pozycji rozpoczął agitację przeciw umowie UE – Ukraina. Mniej więcej w tym samym czasie prowadził również kampanię na rzecz zrewidowania tez o przyczynach zestrzelenia nad Donbasem w 2014 r. malezyjskiego boeinga 777, którego pasażerami w większości byli Holendrzy. Baudet próbował przekonać otoczenie Donalda Trumpa, że wyniki oficjalnego śledztwa Hagi (dowodzące, że maszynę zestrzelili prorosyjscy separatyści) są niewiarygodne.
Nigdy nie dostawaliśmy pieniędzy z Rosji. Nasze idee nie są na sprzedaż – zapewniał Baudet po tym, jak media holenderskie ujawniły, że za tymi działania stali ludzie i pieniądze Kremla. Dodawał, że opublikowane SMS-y z WhatsAppa, które potwierdzały te tezy, były ironiczne. – (Zarzuty – red.) są zabawne – komentował.
Reklama
Baudeta pogrążają jednak bliskie kontakty z dysponującym rosyjskim, a wcześniej ukraińskim paszportem analitykiem i publicystą Władimirem (w czasach ukraińskich Wołodymyrem) Korniłowem. Ten absolwent uniwersytetu donieckiego przez lata pracował w mediach związanych z ukraińskim oligarchą Rinatem Achmetowem. Od 2004 do 2013 r. był też szefem kijowskiej filii rosyjskiego Instytutu Państw WNP (centrala znajduje się w Moskwie i jest postrzegana jako przykrywka rosyjskich służb) i szefem haskiego Centrum Badań Euroazjatyckich. Obie instytucje są finansowane przez podmioty pośrednio lub bezpośrednio powiązane z Kremlem.
Z oświadczenia Baudeta wynika, że to Korniłow nawiązał z nim kontakt, a ich znajomość zaczęła się w 2015 r. Wówczas analityk i publicysta poprosił polityka o udzielenie wywiadu. Umówiłem się z nim na spotkanie. To bardzo wpływowy chłopiec – napisał do kolegów z Forum na rzecz Demokracji. Dopytywany, kim jest Korniłow, precyzował, że to: Rosjanin, który pracuje dla Putina. Później doszło do zacieśnienia kontaktów. Baudet zlecał tłumaczenia tekstów Korniłowa na holenderski. W tym czasie prowadzona była również kampania antyukraińska przed referendum. Jej tezy były zgodne z interesami Kremla. Wszystko wyglądało jak podręcznikowy przykład oddziaływania rosyjskich służb wywiadowczych.
O tym, że rosyjskie ośrodki analityczne są wykorzystywane przez Kreml jako agentura wpływu w Europie, od pewnego czasu informuje w swoich rocznych raportach polska ABW. W październiku 2017 r. na wniosek szefa agencji wydalono z Polski Rosjanina, dr. hab. Dmitrija Karnauchowa. Jak pisał na łamach DGP w listopadzie ubiegłego roku rzecznik ministra koordynatora służb specjalnych Stanisław Żaryn, był on najbardziej aktywnym na terytorium Polski przedstawicielem Rosyjskiego Instytutu Studiów Strategicznych – think tanku powiązanego z wywiadem cywilnym tego kraju i administracją Kremla. Z kolei w listopadzie 2017 r. objęto zakazem wjazdu do państw strefy Schengen Olega Bondarenkę, Dmitrija Kondraszowa i Aleksieja Martynowa. Jak podawał Żaryn, Bondarenko przestawiał się jako zastępca dyrektora moskiewskiego think tanku i dyrektor Rosyjsko-Ukraińskiego Centrum Informacyjnego oraz międzynarodowy doradca liderki francuskiego Frontu Narodowego Marine Le Pen. Kondraszow to oficjalnie rosyjski politolog i publicysta związany z agencją informacyjną Regnum, która według polskiego kontrwywiadu jest przykryciem dla rosyjskiego wywiadu w Europie Środkowo-Wschodniej. Martynow ma być z kolei – według ustaleń ABW – kadrowym oficerem rosyjskiego wywiadu, działającym jako ekspert ds. międzynarodowych.
Bardziej wyrozumiałe dla działań rosyjskich analityków są władze niemieckie. Już po aneksji Krymu i wywołaniu separatyzmu na Donbasie w 2016 r. w Berlinie powstał Instytut na rzecz Dialogu Cywilizacji. Na jego czele stanął Władimir Jakunin, były szef kolei rosyjskich, bliski współpracownik Władimira Putina, a w czasach ZSRR przez 22 lata oficer KGB zajmujący się wywiadem naukowo-technicznym. Co ciekawe, Jakunin wciąż znajduje się na liście osób objętych sankcjami USA. Ma on m.in. zakaz wjazdu do Stanów Zjednoczonych z powodu swojego zaangażowania w działania przeciw Ukrainie. Głównym celem berlińskiego instytutu – jak można przeczytać w informacji prasowej, która go promuje – jest „wymiana poglądów nt. aktualnych kwestii geopolitycznych w tym konfliktu Wschód-Zachód”. Jak pisał „Frankfurter Allgemeine Zeitung”, inwestorem ośrodka jest NGO powiązany z Jakuninem – Fundacja im. św. Andrzeja, który przekaże 25 mln euro na pięć lat działalności, aby – jak czytamy dalej w komunikacie prasowym – „otwieraać oczy decydentów ze świata biznesu i polityki”. ©℗
Pogląd Baudeta podzieliło 61 proc. osób biorących udział w plebiscycie