Przez cały kwiecień globalna liczba potwierdzonych zakażeń koronawirusem rosła w tempie przynajmniej 70 tys. przypadków dziennie. Jeśli ta dynamika się utrzyma, to do końca miesiąca licznik infekcji może przekroczyć kolejną barierę – 3 mln. Globalnie pandemia zwalnia w umiarkowanym tempie, bo kiedy sytuacja zaczyna polepszać się w jednych krajach, to pogarsza się w drugich.
Do tej pierwszej kategorii należy większość Starego Kontynentu. Tutaj końcówka kwietnia i maj upłyną pod hasłem powolnego powrotu do normalności. Proces ten już zaczął się w krajach, z którymi pandemia nie obeszła się brutalnie. Od poniedziałku Duńczycy mogą pójść do fryzjera. Czesi na ten luksus będą musieli poczekać do drugiej połowy maja; w tym tygodniu mogli już za to sprawić taką przyjemność swoim czworonożnym pupilom. Od wczoraj czynne są także sklepy o powierzchni do 300 m na Słowacji – coś, co wcześniej zrobili już Austriacy.
Kończy się też czas zamknięcia placówek edukacyjnych. W ubiegłym tygodniu podopieczni zaczęli wracać do przedszkoli i podstawówek w Danii, a teraz ten proces powtarzają u siebie Norwegowie. W Niemczech szkoły wciąż są zamknięte, ale licealiści zaczęli pisanie egzaminów maturalnych (Francuzi z matury u siebie zrezygnowali). Holendrzy przedszkola i szkoły podstawowe chcą otworzyć 11 maja. Tego dnia ma również rozpocząć się stopniowy powrót do szkolnej normalności we Francji.
Najdłużej ofiarami koronawirusa pozostaną imprezy masowe; w Niemczech odwołano np. Oktoberfest, który miał się odbyć 19 września – 4 października. Irlandzki rząd zapowiedział, że zgromadzenia większe niż 5 tys. osób pozostaną zakazane do końca sierpnia. Do 1 września o koncertach i imprezach sportowych mogą również zapomnieć mieszkańcy Holandii.
O powrocie do normalności coraz częściej mówi także włoski premier Giuseppe Conte. Polityk zapowiedział, że przed końcem miesiąca przedstawi rodakom „oparty na naukowych” przesłankach plan odmrożenia gospodarki i państwa, który mógłby zacząć stopniowo wchodzić w życie nawet od 3 maja. Władze w Rzymie chcą jednak postępować ostrożnie, bo chociaż Włochy najgorsze mają już za sobą, to liczba nowych infekcji nie spada tak szybko, aby dawać powody do hurraoptymizmu. Licznik zakażeń wciąż rośnie o kilka tysięcy każdego dnia.
W ten sposób Włochy mogą stać się laboratorium eksperymentu na światową skalę: próbką świata, po którym wciąż grasuje wirus, ale życie wróciło do normalności. Przed tym, że czeka nas taki scenariusz, przestrzegał w tym tygodniu na konferencji prasowej Takeshi Kasai, dyrektor regionalny Światowej Organizacji Zdrowia na region Zachodniego Pacyfiku (obejmuje m.in. Chiny). Przynajmniej dopóki nie będziemy mieli szczepionki, taki sposób funkcjonowania stanie się dla nas nową normą - mówił ekspert.
Podczas gdy Europa się otwiera, w innych regionach wciąż obowiązują drakońskie środki ostrożności. W Gruzji, gdzie liczba osób zakażonych ledwo przekroczyła 400, rząd zamierza utrzymać wprowadzony miesiąc temu stan wyjątkowy do 22 maja. W kraju tym swobodę ograniczono znacznie bardziej niż u nas. Obowiązuje m.in. godzina policyjna między 21 a 6 rano. Do 27 kwietnia zakazany jest także wyjazd i wjazd z pięciu miast, w tym stolicy kraju Tbilisi.
Nieciekawie wygląda też sytuacja w Turcji. Kraj już w tej chwili dołączył do grona ośmiu państw, gdzie liczba zakażeń przekroczyła tę odnotowaną w Chinach, po USA, Włoszech, Hiszpanii, Francji, Wielkiej Brytanii, Niemczech i Iranie. Dzisiaj w 31 prowincjach kraju zaczęła się czterodniowa, ścisła kwarantanna. W jej ramach mieszkańcy mogą wychodzić z domu tylko w określonych przypadkach. Prezydent kraju Recep Tayyip Erdoğan wyraził ubolewanie, że rodaków obostrzenia spotykają w dniu rozpoczęcia ramadanu, ale wyraził nadzieję, że dzięki temu nie będą już potrzebne po jego ukończeniu za miesiąc.
Ramadan okazał się też problemem dla władz Indonezji. Prezydent Joko Widodo zakazał „mudiki”, czyli podróży w rodzinne strony odbywanej co roku podczas postnego miesiąca przez miliony Indonezyjczyków. Decyzja zapadła po tym, jak naukowcom z jednego z tamtejszych uniwersytetów wyszło, że bez tego zakazu liczba infekcji na samej Jawie, gdzie mieści się stolica kraju Dżakarta, w lipcu mogłaby osiągnąć nawet milion. Obecnie w 220-milionym kraju stwierdzono 7,5 tys. przypadków.
Końca walki z koronawirusem nie widać także w Ameryce Łacińskiej. Rząd Meksyku poinformował, że środki ostrożności będą obowiązywać do 30 maja. Ostrożność władz bierze się stąd, że chociaż liczba przypadków w kraju jest mniejsza niż w Polsce, to wskaźnik dziennie odnotowanych infekcji rośnie. Z ograniczeń w mobilności mieszkańców nie zamierzają na razie rezygnować również - pomimo sprzeciwu prezydenta Jaira Bolsonaro - gubernatorzy w Brazylii, gdzie przed końcem miesiąca liczba zakażeń może wzrosnąć do 50 tys. Barierę tę wirus pokonał ostatnio także w Rosji, gdzie pandemia na razie nie wyhamowuje.