Olbrzymie jezioro w okręgu Beiczuan w środkowych Chinach w każdej chwili może wystąpić z brzegów - ostrzegają media. Władze apelują do mieszkańców, by czym prędzej uciekali w położone wyżej rejony. Wojsko pomaga w ewakuacji. Sytuację pogarszają ulewy, które podmywają zbocza. Lawiny błota zsuwają się do rzek. Wylewająca się z koryt woda zmyła już kilka miasteczek namiotowych, w których chroniły się ofiary trzęsienia ziemi.

Reklama

Beiczuan - najbardziej zagrożony powodzią rejon - to jeden z okręgów, które najbardziej ucierpiały w poniedziałkowym trzęsieniu ziemi. Zawaliło się tam 80 procent budynków.

Mimo ostrzeżeń o powodzi i wczorajszych wstrząsach o sile ponad 6 stopni w skali Richtera, ratownicy wciąż poszukują ofiar. Dziś rano spod gruzów zawalonego szpitala w Syczuanie wyciągnięto żywego pacjenta. Spędził tam sześć dób. Wczoraj z okręgu Wenczuan nadeszła informacja o niemieckim turyście, który pod gruzami przeleżał pięć dni. Ratownicy wydobyli go z rumowiska, wyczerpanego, ale żywego.

Po kataklizmie doliczono się już 32 tysięcy zabitych. Prawie 5 milionów osób straciło dach nad głową. Chińskie władze obawiają się jednak, że liczba ofiar może sięgnąć 50 tysięcy. Jeśli jezioro zaleje dotknięte wstrząsami tereny, ten tragiczny bilans jeszcze wzrośnie.