Sygnał do otwarcia nowej epoki dał były burmistrz Londynu Ken Livingstone. Pomysł usamodzielnienia miasta określił mianem budowania "Singapuru Europy". Mimo że w majowych wyborach oddał ratusz, jego następca - konserwatysta Boris Johnson - w tej sprawie nie zamierza zmieniać kursu. Co więcej, zdaniem Livingstone’a metropolie powinny być niezależne również w sprawach do tej pory zarezerwowanych dla rządów centralnych: polityce zagranicznej i obronności. "To naturalny kierunek rozwoju brytyjskiej stolicy i innych wielkich miast w Europie" - mówi DZIENNIKOWI Livingstone.

Reklama

Separatystyczne plany powstają nie tylko na Wyspach, ale też w kontynentalnej Europie. Na korzyść wielkich miast przemawiają wskaźniki ekonomiczne. Berlin, Paryż, Londyn i Barcelona mają większe, i to wielokrotnie, PKB niż kilka państw Unii Europejskiej. Zwolennicy uniezależnienia się wielkich miast przekonują: niepodległościowe ambicje metropolii są jak najbardziej uzasadnione.

"Jesteśmy świadkami powrotu do idei miast-państw. Metropolie stają się współczesnymi Babilonami, obszarami zła, grzechu, przestępczości, ale też nieprzebranych bogactw. Mają już niewiele wspólnego z krajem, w którego skład wchodzą" - mówi w rozmowie z DZIENNIKIEM Tony Travers, socjolog miasta z London School of Economics. "Megamiasta nie zależą od reszty kraju i powoli przejmują nawet uprawnienia zarezerowane do tej pory dla państw, choćby w polityce zagranicznej. Londyn ma np. swoje placówki w Bombaju, Nowym Jorku czy Tokio. Zajmują się one zagraniczną polityką gospodarczą" - dodaje. Według brytyjskiego socjologa rządy już uznały, że takiego rozwoju wypadków nie da się opanować, i same wycofują się z kontroli nad metropoliami. Dziś to megamiasta, a nie państwo, dbają o swoje bezpieczeństwo, radzą sobie z kataklizmami czy skutkami zamachów terrorystycznych. Rząd centralny pełni w tym rolę pomocniczą.

W Barcelonie kilka lat temu władze komunalne przejęły dobrowolnie od władz centralnych i regionalnych zadania związane z mieszkalnictwem i rozbudową żłobków. Miało to zmienić niekorzystne trendy demograficzne, zachęcić ludzi do zakładania rodzin. Jednocześnie ratusz nie dostał żadnych dodatkowych pieniędzy na te zadania. Właśnie dlatego, by skutecznie wywiązywać się ze swoich zobowiązań, zaczął domagać się czegoś na kształt niepodległości. "Tylko ona pozwoli generować wystarczającą liczbę pieniędzy na rosnące potrzeby" - przekonuje Monica Madrigal, menedżer zajmujący się na zlecenie władz komunalnych strategią rozwoju Barcelony.

Reklama

Rodząca się niezależność metropolii wiąże się z powstawaniem narodowości miejskiej. "Uniezależnianie się megamiast wzmacnia w ich mieszkańcach poczucie odrębności i dumy. W Europie powstaje miejski patriotyzm, poczucie wyższości w stosunku do mieszkańców innych miast czy prowincji" - komentuje Klaus Kuhm, socjolog z uniwersytetu w Bremie zajmujący się ewolucją europejskich metropolii. "Dla współczesnego mieszkańca Frankfurtu o wiele ważniejsze niż duma z Ottona von Bismarcka jest bycie pępkiem finansowym Europy. Czasami wręcz wyjazd z Frankfurtu do innego miasta bywa traktowany jak podróż za granicę" - mówi Kuhm.

Analitycy, z którymi rozmawiał DZIENNIK, nie mają złudzeń: Europę czeka nowa epoka - jeszcze do niedawna abstrakcyjny pomysł tworzenia niezależnych od rządów miast-państw staje się powoli rzeczywistością