"Nie jestem facetem spragnionym wojny. Patrząc z perspektywy czasu myślę, że mogłem użyć innego tonu, innej retoryki" - wyjaśnia prezydent USA.
George W. Bush ubolewa też, że atak wojsk amerykańskich na Irak mocno podzielił społeczność międzynarodową. Obawia się również, że jeśli demokratyczny kandydat Barack Obama zostanie prezydentem USA, Zachód zacznie łagodzić swoje zdecydowane do tej pory stanowisko w sprawie nuklearnych ambicji Iranu.
Bush zapewnia też, że zostawi swojemu następcy szereg wskazówek - "serii struktur" - które ułatwią zajęcie się takimi palącymi problemami, jak program nuklearny Iraku i utworzenie państwa palestyńskiego.
Nie dziwi go też fakt, że czarnoskóry Obama najpewniej dostanie nominację Demokratów w walce o fotel prezydenta i że ma ogromne szanse na zostanie przywódcą USA. "To dowód na to, jak daleko zaszła Ameryka" - twierdzi George W. Bush w rozmowie z dziennikiem "The Times".