- Uważam, że w przypadku Węgier jest to w dużo większym stopniu szansa niż zagrożenie, choć ryzyko nie jest zerowe – oznajmił premier.
Podkreślił, że rząd powołał grupę roboczą pod kierownictwem ministra ds. innowacji i technologii Laszlo Palkovicsa, która ma ustalić, jaką sumę Węgry otrzymałyby w ramach funduszu odbudowy i na co powinny ją przeznaczyć.
Oświadczył, że na Węgrzech jest wiele zaległych projektów wymagających dużych inwestycji, np. związanych z ekologią, systemem przesyłu energii elektrycznej, podłączania małych parków fotowoltaicznych do większej sieci czy systemu gospodarki wodnej. - Tylko wyremontowanie całego węgierskiego systemy wodociągów wymagałoby kilku miliardów forintów – zaznaczył.
- Jest wiele programów, które możemy błyskawicznie uruchomić – podkreślił, oceniając, że jeśli zostanie to prawidłowo zrobione, kraj może się wzmocnić.
Skonstatował, że chociaż Węgrzy wolą wydawać to, co zarobili, zamiast brać kredyty, to "niektóre kraje UE są w tak złej sytuacji finansowej, że raczej nie uda nam się uniknąć konieczności tego, by także Węgry zgodziły się na zaciągnięcie takiego dużego, wspólnego kredytu".
W piątek odbywa się szczyt UE, podczas którego szefowie państw i rządów mają rozmawiać o funduszu odbudowy sięgającym 750 mld euro, przeznaczonym na odbudowę gospodarek po kryzysie wywołanym przez pandemię koronawirusa. Wśród państw członkowskich nie ma zgody co do wielkości oraz czasu trwania różnych elementów planu na rzecz ożywienia gospodarki, których źródłem mają być bezzwrotne granty i wieloletnie pożyczki.