W rozmowie z PAP, mieszkająca od wielu lat w stolicy Lombardii polska lekarz kardiolog, odnotowała szeroko dyskutowaną obecnie kwestię notowanego tam wzrostu przypadków lżejszego zakażenia koronawirusem. Mówi się, że są to ludzie "słabo" zakażeni lub "lekko pozytywni" Jak zaznaczyła, także w środowiskach medycznych wyrażane są czasem opinie, że doszło do osłabienia siły wirusa. Koronawirus wcale nie osłabł. Interpretacje wirusologów są takie, że zachowanie dystansu i stosowanie środków ochrony sprawiło, że wirusa jest mniej, ale ma dalej taką samą siłę - wyjaśniła. To właśnie, wskazała, powinno dopingować ludzi do dalszego przestrzegania reguł bezpieczeństwa sanitarnego.

Reklama

Jednak przy zakażeniu koronawirusa jest mniej, zainfekowani mają go mniej w organizumie i dlatego forma jest łagodniejsza- dodała lekarka. Podkreśliła, że chodząc po mieście bacznie obserwuje zachowanie mediolańczyków. W poniedziałek widziałam w metrze niezbyt dużo osób, ale wszyscy mieli maseczki. Na ulicy zobaczyłam tylko dwie osoby bez maseczek. Dyscyplina, jeśli chodzi o ich noszenie, jest bardzo duża- przyznała Heyman-Salvade.

Jak zaznaczyła, nikt nie nosi już prawie rękawiczek, bo w regionie nie ma tego obowiązku. Władze regionalne rozważają możliwość zniesienia obowiązku noszenia maseczek na otwartej przestrzeni - na ulicach i w parkach za tydzień, jeśli dane dotyczące nowych zakażeń na to pozwolą- poinformowała lekarz z Mediolanu. Przypominam- dodała- że Lombardia była pierwszym regionem , w którym wprowadzono obowiązek noszenia maseczek, zawsze i w każdych okolicznościach, w odróżnieniu od innych regionów. Tutejsze władze są przekonane, że to bardzo pomogło w opanowaniu pandemii, oczywiście łącznie z wymogiem dystansu społecznego.

Reklama

Joanna Heyman- Salvade zwróciła uwagę na częste skupiska młodych osób, zwłaszcza wieczorem na ulicach i w parkach. W takich sytuacjach nie jest przestrzegany wymóg odstępu bezpieczeństwa, ale również i wtedy wiele osób ma maseczki- powiedziała. Trzeba z całą mocą zaznaczyć, że w Mediolanie w większości sytuacji nakaz zachowania co najmniej jednego metra dystansu ogólnie jest przez ludzi bardzo przestrzegany - dodała. Jednocześnie, jak stwierdziła, władze stale ponawiają apele o ostrożność i czujność.

Reklama

Opisując sytuację w mediolańskich szpitalach podkreśliła, że w wielu z nich są bardzo duże zaległości w operacjach i kierowane są na nie niemal wyłącznie pilne, nagłe przypadki. Listy pacjentów czekających na planowane, niepilne, operacje bardzo wydłużyły się- poinformowała. Rozmówczyni PAP wyjaśniła, że nadal nie wszystkie sale operacyjne są czynne i czasem brakuje personelu medycznego, zaś chirurdzy różnych specjalności muszą dzielić się tą samą salą. Według jej relacji w wielu miejskich szpitalach nie przywrócono jeszcze poprzedniego funkcjonowania oddziałów zamienionych na te wyłącznie dla chorych na Covid-19, a w jednej z placówek nie otwarto nadal oddziału intensywnej terapii kardiologicznej. To zaś oznacza, że w placówkach szpitalnych nie ma jeszcze normalnej sytuacji. Zarazem warto odnotować, że coraz więcej osób z ostrymi chorobami znów zaczyna zgłaszać się na pogotowie, czego wcześniej ludzie nie robili z obawy przed zakażeniem - oceniła kardiolog.

Jako poważną określiła sytuację lekarzy domowych w Lombardii, którzy dalej proszą o środki ochronne i zalecenia dotyczące leczenia osób z koronawirusem. Wcześniej- jak przypomniała- w ostrej fazie epidemii lekarze ci czuli się bezsilni nie mając żadnych wskazówek co do sposobów leczenia chorych na Covid-19. Lekarze domowi boją się ponownej fazy epidemii na jesieni, chociaż - jak się mówi- jeśli do niej dojdzie, to będzie ona łagodniejsza. Nie chcą jednak, aby doszło do powtórzenia tych samych błędów. Wśród lekarzy powtarza się slogan: +Służba zdrowia w terenie została wysłana na wojnę bez broni- powiedziała Joanna Heyman-Salvade.