Według dziennikarzy wiele masek ochronnych, stosowanych przy opiece nad osobami starszymi w kilkudziesięciu gminach oraz wykorzystywanych przez służbę zdrowia w kilku regionach, nie spełniało wymogów bezpieczeństwa.
- Wybuchła panika, gdyż nie było zapasów środków ochronnych. Musieliśmy dostosować się do sytuacji i zdobyć materiały, jakie akurat były możliwe do zdobycia - tłumaczyła w reportażu Kristina Holmberg z władz miasta Sigtuna pod Sztokholmem.
Według przedstawicielki władz Sigtuny, które kupiły wadliwe maski, to szpitale miały priorytet przy nabywaniu materiałów ochronnych, a odpowiedzialne za prowadzenie domów opieki gminy musiały radzić sobie same.
Ze śledztwa wynika, że Region Kalmar zakupił maski z nieważnym certyfikatem. Problemy z dostawami właściwych produktów miały także Region Vaesterbotten oraz Region Soermland.
Jak podkreśliła telewizja SVT, spośród 70 przebadanych przez ekspertów modeli masek zakupionych przez szwedzkie samorządy około połowa nie spełniała wymogów bezpieczeństwa. W przypadku masek FFP2 powinny one przepuszczać jedynie 6 proc. cząsteczek, a w badaniach okazało się, że wskaźnik ten był nawet 10 razy większy.
Zdecydowana większość złej jakości masek pochodziła z Chin. Nie jest jasne, ilu dostawców i pośredników wiedziało o nieprawidłowościach, a ilu sprzedało materiały w dobrej wierze - zaznaczają autorzy reportażu.
Szwedzki Urząd Zdrowia Publicznego poinformował w czwartek, że w ciągu ostatniej doby liczba ofiar śmiertelnych Covid-19 wzrosła o 41. Łączny bilans zgonów w Szwecji to 5411. - Krzywa zgonów powoli spada - podkreślił podczas konferencji prasowej zastępca głównego epidemiologa kraju Anders Wallensten.
W czwartek liczba potwierdzonych przypadków koronawirusa w Szwecji przekroczyła 70 tys. W ciągu doby odnotowano 947 nowych zakażeń.