Zdaniem Laszczenii na Białorusi, w odróżnieniu od protestów na Ukrainie sześć lat temu, nie pojawiają się hasła antyrosyjskie. Formalnie wciąż urzędującego ambasadora przyjął w poniedziałek minister spraw zagranicznych Słowacji Ivan Korczok. Jego zdaniem białoruski dyplomata, krytykując publicznie przemoc wobec uczestników demonstracji, zachował się odważnie. Ten przypadek pokazuje, że dyplomaci znajdują się (czasem) w sytuacjach krytycznych, w których nie mogą już reprezentować swojego kraju” - oświadczył Korczok i zauważył, że postępowanie Laszczenii wzbudziło szacunek nie tylko na Słowacji.

Reklama

Podkreślił, że istnieje obawa, iż urzędujący prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka w najbliższych dniach może sięgnąć po jeszcze bardziej represyjne środki wobec protestujących. Zapowiedział, że jeszcze w tym tygodniu o sytuacji na Białorusi będą rozmawiać ponownie szefowie dyplomacji Unii Europejskiej.

Laszczenia spotkał się osobno z dziennikarzami i opisał sytuację na Białorusi jako dwa współistniejące światy. Jeden to władza, która nie zwraca uwagi na obywateli i ich postulaty oraz odbiera im nadzieję. Drugi to pozostali Białorusini, którzy nie chcą już takiego rządu. Dyplomata podkreślił, że do złożenia publicznego oświadczenia krytykującego reżim skłoniły go informacje o skali represji wobec demonstrantów. Zapowiedział powrót na Białoruś i nie wykluczył, że dowie się o sobie czegoś nowego: że jestem handlarzem narkotyków lub przewożę miliony dolarów na rewolucję na Białorusi. Zapowiedział, że nie będzie odpowiadać na pytania dziennikarzy: zrozumcie, wracam do kraju, w którym nie wygrała +praska wiosna+ - zakończył.

Laszczenia kierował placówką w Bratysławie od 2016 roku. W latach 2002-2006 był asystentem Łukaszenki do spraw międzynarodowych. Później reprezentował Białoruś w krajach Bliskiego Wschodu.