Gorbaczow powiedział, że lubi Białorusinów i wie o nich wiele z czasów, gdy mieszkańcy ówczesnej republiki ZSRR przyjeżdżali do pracy do Kraju Stawropolskiego na południu Rosji, skąd pochodzi i gdzie rozpoczynał swoją karierę polityczną. Dodał następnie: "Białorusini - zuchy. Teraz już mają charakter. To bardzo dobrze".
Zapewnił, że uważnie śledzi wydarzenia w sąsiednim kraju. Zdaniem Gorbaczowa sytuacja związana z protestami "nie minie tak po prostu", bowiem zaczyna się "ogromna sprawa". Protestujący będą się jeszcze musieli "natrudzić" i jest to sprawa "dla obecnej młodzieży" - ocenił.
Masowe protesty na Białorusi wybuchły po wyborach prezydenckich w sierpniu, po których Centralna Komisja Wyborcza uznała za zwycięzcę Alaksandra Łukaszenkę.
Gorbaczow wypowiadał się dzień po środowej, niezapowiedzianej oficjalnie, inauguracji Łukaszenki na urząd prezydenta. UE, USA, Niemcy, Czechy, Słowacja, Litwa, Szwecja i Dania poinformowały po niej, że nie uznają Łukaszenki za prawomocnego prezydenta.
Z kolei premier RP Mateusz Morawiecki oświadczył w środę, że "wybory, które nie są demokratyczne, nie mogą prowadzić do uznania kogokolwiek za prezydenta kraju". Białoruś musi być suwerenna, a niezbędnym warunkiem tego są uczciwe wybory, w których to Białorusini, a nie aparat represji zdecydują o wyborze władz - powiedział.