"Veidas" zastanawia się, jaką rolę odgrywa Litwa w toczących się rozmowach. Czy rzeczywiście chce tarczy dla siebie? Czy może odgrywa rolę straszaka, który ma skłonić polski rząd do uległości wobec USA. A może... chce pomóc Polsce?
"Veidas" napisał, że Wilno do negocjacji włączyło się 5 maja podczas konferencji w Pradze. Wówczas to przedstawiciele litewskiego ministerstwa obrony zaproponowali Amerykanom swoje terytorium w razie niepowodzenia negocjacji z Polakami. Tygodnik przypomina jednak, że ministrowie spraw zagranicznych i obrony Litwy oficjalnie twierdzili i twierdzą, że ich kraj nie prowadzi żadnych negocjacji z USA.
Natomiast prezydent Valdas Adamkus po raz pierwszy oficjalne stanowisko w kwestii tarczy zajął podczas konferencji prasowej 11 lipca; wszystkich zaskoczył, ogłaszając, że on osobiście wypowiada się przeciwko rozmieszczeniu na Litwie elementów tarczy antyrakietowej.
"Dotychczas Wilno otwarcie grało po stronie USA. (...)Nie ma wątpliwości, że to wystąpienie (prezydenta) zostało usłyszane w Waszyngtonie i pomogło Polakom w gorączkowych negocjacjach" - czytamy w tygodniku.
W ubiegłym tygodniu Adamkus wystąpił jednak z kolejnym oświadczeniem. Podczas wizyty w Argentynie powiedział m.in., że "Litwa w razie potrzeby, wspólnie z partnerami, jest gotowa uczestniczyć w rozmieszczeniu elementów tarczy". "To oświadczenie prezydenta ponownie ustawiło Litwę po stronie Waszyngtonu" - pisze tygodnik.
"Odnosi się wrażenie, że litewscy politycy w żaden sposób nie mogą określić, kto jest ich strategicznym partnerem, kto jest ważniejszy - Polska, czy Ameryka. Początkowo więc opowiadali się po jednej stronie, potem przeszli na drugą, a teraz próbują wyjść z sytuacji tak, by nie urazić ani Warszawy, ani Waszyngtonu" - czytamy w "Veidasie". Fragmenty tekstu, który ukazał się w litewskim tygodniku, przedrukował onet.pl.