Jakich rad Obama - sam nazwany przez swojego rywala Johna McCaina celebrytą - szuka u 47-letniego wiecznego kawalera i playboya? Jak donosi brytyjski "Daily Mail", kurs Clooneya będzie obejmował lekcje ze sztuki autoprezentacji, publicznego przemawiania, języka ciała, ale też porady w kwestii polityki.

Reklama

Wybór Clooneya na eksperta w kwestii dbania o własny wizerunek wydaje się jak najbardziej uzasadniony. W końcu "Gorgeous George", czyli Cudowny George - jak nazywają go fani - jest niekwestionowaną ikoną stylu, a media wręcz prześcigają się w nadawaniu mu tytułów: najseksowniejszy mężczyzna na świecie (tygodnik "People", 2006), jeden z setki najpotężniejszych ludzi na świecie (miesięcznik "Premiere", 2002), jeden z 50 najinteligentniejszych (tygodnik "Entertainment", 2007) oraz jeden z najbardziej wpływowych ludzi na świecie (tygodnik "Time", 2008).

Jednak według źródeł, na które powołuje się "Daily Mail", Clooney nie ogranicza się tylko do typowych porad wizerunkowych, ale udziela także politycznych. Nie jest tajemnicą, że Clooney bardzo angażuje się w politykę, m.in. jest ONZ-owskim wysłańcem pokoju, lobbuje w Kongresie na rzecz pomocy dla ofiar konfliktu w Darfurze i razem z ojcem nakręcił reportaż z tej sudańskiej prowincji. Nie ukrywa również liberalno-lewicowych poglądów. "George często wysyła Obamie polityczne maile, zwłaszcza w sprawie Bliskiego Wschodu. Naciska go, żeby był bardziej <zrównoważony> w relacjach USA z Izraelem. I namawia go, żeby po objęciu urzędu bezwarunkowo wycował wojska z Iraku" - zdradza jeden z działaczy Partii Demokratycznej. Nie ukrywa jednak swojego zaniepokojenia. "Ich współpraca jest dość ryzykowna. Nadzieje Obamy na zostanie pierwszym czarnym prezydentem zależą głównie od zdobycia głosów konserwatywnych wyborców, a byłoby z jego strony samobójcze, gdyby zaczęto go postrzegać jako narzędzie w rękach hollywoodzkiego lewaka, za jakiego uchodzi Clooney" - mówi.

Informacje o relacjach mistrz - uczeń między Clooneyem a Obamą potwierdziło biuro tego pierwszego oraz on sam w jednym z wywiadów: "Miałem z nim szczerą rozmowę, w której zaoferowałem mu: Słuchaj, udzielę ci wszelkiego poparcia, jakiego potrzebujesz, łącznie z tym, żeby trzymać się z dala od ciebie" - powiedział aktor. Sztab Obamy natomiast odmawia komentarza, nie chcąc sensacji wokół nieoficjalnej współpracy obu panów.

"Jest mało prawdopodobne, żeby Clooney zaszkodził Obamie. Jeśli chodzi o poprawę wizerunku, to świetnie się nadaje, zwłaszcza że sam jest nie tylko aktorem, lecz także reżyserem. Ale wskazówki polityczne? Obama nie potrzebuje takich porad" - mówi DZIENNIKOWI Mel Dubnick z uniwersytetu New Hampshire. Według niego z takiej współpracy raczej Clooney więcej nauczy się od Obamy niż na odwrót. "Swoją drogą także McCain mógłby sobie wynająć celebrytę do nauki. Ludzie go lubią, ale widać, że brylowanie przed kamerami przychodzi mu z trudem" - żartuje Dubnick.