Zarzuty wobec niego dotyczą także nielegalnego posiadania broni. Prokurator zażądał kary 12 lat więzienia za zabójstwo oraz trzech lat za nielegalne posiadanie broni i nabojów.

Reklama

Proces Sokołowa, znanego w Petersburgu historyka, znawcy epoki napoleońskiej, rozpoczął się latem br. Naukowiec został zatrzymany jesienią 2019 r., gdy w jednym z petersburskich kanałów usiłował ukryć szczątki kobiety. Śledczy uznali, że Sokołow zastrzelił swą partnerkę w trakcie kłótni, której motywem była zazdrość, po czym poćwiartował ciało i usiłował się go pozbyć.

Sokołow na przemian odmawiał przyznania się do winy i przyznawał się; twierdził także, że strzelał w obronie własnej. Zaprzeczał, by zabójstwo było umyślne. Taka wersja pojawiła się na jednym z ostatnich posiedzeń w trakcie procesu: adwokaci strony przeciwnej twierdzili, że historyk szukał dogodnego miejsca do ukrycia ciała jeszcze przed zabójstwem. Prawnicy powoływali się na to, że Sokołow w pewnym momencie przeglądał mapy nabrzeży petersburskich kanałów.

Przeprowadzona w trakcie śledztwa ekspertyza psychologiczno-psychiatryczna nie wykazała u Sokołowa odchyleń.

Morderstwo wstrząsnęło Rosją. Sokołow był jednym z propagatorów ruchu rekonstrukcji historycznej w Rosji. Jego nazwisko wymieniało w składzie swojej rady naukowej Rosyjskie Towarzystwo Wojskowo-Historyczne (RWIO), kierowane przez Władimira Miedinskiego - byłego ministra kultury, a obecnie doradcę prezydenta Rosji. Według mediów po zatrzymaniu Sokołowa jego nazwisko znikło ze strony internetowej RWIO. Francuska instytucja naukowa, z którą Sokołow współpracował, Instytut Nauk Społecznych, Ekonomicznych i Politycznych w Lyonie, wykluczyło historyka ze swej rady naukowej.

Po tragicznej śmierci Jeszczenko ponad 50 tys. osób podpisało petycję z żądaniem zdymisjonowania władz Uniwersytetu Państwowego w Petersburgu. Sygnatariusze apelu uznali, że władze uczelni zlekceważyły wcześniejsze skargi dotyczące agresji i przemocy ze strony Sokołowa i że ta bezczynność mogła przyczynić się do tragedii.