"Brazylia posiada reaktory atomowe, podobnie Argentyna. My będziemy mieć własne" - oświadczył po powrocie z Moskwy Chavez. Prezydent Wenezueli do Rosji przyjechał z Chin. O ile w tym pierwszym kraju zajął się głównie negocjowaniem umów gospodarczych, tak w tym drugim chodzi już bardziej o politykę i współpracę wojskową. "Budowniczy socjalizmu XXI wieku" mówił przed wyjazdem, że sojusz z Moskwą i kupowana od niej broń mają ochronić jego kraj przed agresją Waszyngtonu.

Reklama

>>>Chavez na Placu Czerwonym, czyli antyamerykańskie show w Moskwie

Właśnie Moskwa ma pomagać Wenezueli w rozwoju atomistyki. W czwartek wsparcie w tym zakresie Hugo Chavezowi obiecał premier Rosji Władimir Putin. To kolejny dowód ścisłej rosyjsko-wenezuelskiej współpracy. Militarnie przejawiała się ona ostatnio w wizycie rosyjskich bombowców w Caracas i wspólnych manewrach morskich.

>>>Rosyjskie okręty atomowe u wybrzeży USA

Ale Chavez uspokaja świat, że wenezuelski program atomowy ma mieć w pełni pokojowy charakter. "W Wenezueli interesuje nas rozwój energetyki nuklearnej, oczywiście dla celów pokojowych" -powiedział lewicowy przywódca podczas niedzielnego wiecu w stolicy Wenezueli, Caracas.

Wenezuela prowadziła już wcześniej prace nad reaktorem jądrowym, ale zarzuciła ten projekt pod presją ze strony USA. Teraz może być inaczej. Biały Dom koncentruje się przede wszystkim na walce z kryzysem ekonomicznym. Ostatni szczyt ONZ pokazał też, że antyamerykański front nabiera wiatru w żagle. Irański prezydent Mahmud Ahamdineżad otwarcie mówił o "końcu amerykańskiego imperium". A Boliwia i Wenezuela wydaliły amerykańskich ambasadorów.

Chavez nie podał żadnego terminu, w którym należy spodziewać się ukończenia pierwszego reaktora. Oświadczył jednak, że "wenezuelsko-rosyjska komisja do spraw energetyki jądrowej już pracuje".