Ahmari, twierdzi że liberalni rodzice z Manhattanu masowo skarżą się mu - jako jedynemu otwartemu konserwatyście - na treści, jakie przekazywane są w szkołach ich dzieciom. Chodzi o to, co autor nazywa "woke-izmem", (od ang. "woke" - "przebudzony"), tj. perspektywy patrzenia na świat przez pryzmat społecznych i rasowych nierówności.

Reklama

Oni nie chcą, by dzieciom mówiono, że noszą ze sobą niezmytą plamę rasowego grzechu. I naprawdę chcieliby, by ich dzieci zgłębiały prawdziwą wiedzę, zamiast być uczone nieustannej medytacji na tematy swojej rasy, płci i seksualności - pisze publicysta gazety.

Lewicowa ideologia

Jak dodaje, rodzice ci mimo to godzą się na "rządy" lewicowej ideologii, by nie narażać się i móc "przekazać potomkom swój elitarny status".

Jeśli historia XX-wiecznego totalitaryzmu powinna nas czegoś nauczyć, to tego, że radykałowie mogą wziąć górę nad takimi ludźmi, wykorzystując ich chęć życiowego awansu - uważa komentator, dodając że wzorem oporu wobec "dzisiejszych totalitarystów" jest polski święty Maksymilian Kolbe, imieniem którego Ahmari nazwał swojego syna.

Według publicysty, poświęcenie franciszkanina własnego życia na rzecz innego więźnia niemieckiego obozu Auschwitz było "osiągnięciem szczytu ludzkiej wolności", choć rozumianej zupełnie inaczej niż współcześnie. Przekonuje, że choć dziś wolność rozumiana jest przez liberałów jako wolność wyboru, w tradycji katolickiej chodzi o "wolność do wybierania dobra".

Jak twierdzi autor, jeśli współcześni liberałowie wyznający zasadę "żyj i pozwól żyć" nie sięgną do tradycji i "głębszych korzeni", radykałowie wygrają, bo mają oni wizję, dla której są gotowi do poświęceń.

Reklama

Według autora, w koncepcji Kolbego, wolność oznaczała przede wszystkim samodyscyplinę, podczas gdy "my szukamy samozadowolenia i +dobrobytu+, definiowanego zwykle w utylitarnych, materialnych kategoriach".

W praktyce, nasza wersja wolności pozostawia nowoczesnych ludzi skonfundowanych - każde pokolenie musi ponownie wymyślić moralność - i chwiejących się wobec ideologicznych wiatrów - twierdzi Ahmari.

Jak dodaje, polski święty pokazał że osoba, która posiada kręgosłup moralny, wie skąd pochodzi i dokąd zmierza nie ugnie się łatwo i jest zdolna do poświęceń, "nawet do śmierci".

Maksymilian Kolbe

29 lipca 1941 r. podczas apelu w niemieckim obozie Auschwitz franciszkanin Maksymilian Kolbe zgłosił się, by dobrowolnie oddać życie za współwięźnia Franciszka Gajowniczka, jednego z dziesięciu skazanych na śmierć głodową w odwecie za ucieczkę Polaka. Gajowniczek zaczął jednak rozpaczać. „Jak mi żal mojej żony i dzieci, które osierocę" – miał powiedzieć. Usłyszał to ojciec Maksymilian i wystąpił przed szereg, przed komendantem obozu Fritzschem.

"Czego chce ta polska świnia?" – zapytał wówczas Niemiec. "Jestem polskim księdzem katolickim, jestem stary, chcę umrzeć za tego, który ma żonę i dzieci" – odpowiedział franciszkanin, wskazując na Franciszka Gajowniczka. Esesman zgodził się. Ojciec rodziny wrócił do szeregu, a jego miejsce zajął franciszkanin.

Ostatecznie św. Maksymilian Kolbe zmarł w bunkrze głodowym 14 sierpnia 1941 r. Został dobity przez niemieckiego więźnia-kryminalistę Hansa Bocka, który wstrzyknął mu zabójczy fenol.

Kilka tygodni przed śmiercią Maksymilian powiedział do współwięźnia Józefa Stemlera: "Nienawiść nie jest siłą twórczą. Siłą twórczą jest miłość".