Chińskie władze deklarują skłonność do współpracy z zagranicznymi naukowcami, ale pojawiają się obawy, że napięcia geopolityczne mogą tę współpracę utrudnić. Według ekspertów Pekin chce pokazać światu, że badanie kosmosu nie musi się opierać na Stanach Zjednoczonych. Część komentatorów na Zachodzie wyraża niepokój w związku z szerszym rozwojem chińskiej potęgi kosmicznej, w tym kosmicznych technologii wojskowych.
Jako pierwszy, w kwietniu 2021 roku, na orbicie znalazł się kluczowy element stacji, moduł mieszkalny Tianhe ("harmonia niebios”). Jest nieco większy od miejskiego autobusu i może w nim przez długi czas mieszkać troje taikonautów lub nawet sześciu w czasie rotacji załogi. Przebywa tam obecnie trzyosobowa załoga, która ma tam pozostać łącznie przez sześć miesięcy, testując rozwiązania techniczne przed uruchomieniem stacji.
Moduł Tianhe wyposażony jest w stacje dokujące dla statków kosmicznych: towarowych i załogowych, które będą regularnie odwiedzać Tiangonga. Zautomatyzowane pojazdy typu Tianzhou ("niebiański statek”) dostarczają do stacji zapasy towarów i paliwa. Taikonauci przybywają na stację na pokładzie statków z serii Shenzhou ("boski statek”).
W 2022 roku do Tianhe mają zostać dołączone dwa moduły badawcze: Wentian ("pytanie do niebios”) i Mengtian ("marzenie o niebiosach”). Mają się w nich odbywać eksperymenty w dziedzinie biotechnologii, medycyny, promieniowania gamma, mikrograwitacji czy materiałów kosmicznych. Fizyk z Uniwersytetu Griffith w Brisbane Paolo de Souza określił te moduły jako „pokoje zabaw dla naukowców”.
Z powodu restrykcji wprowadzonych przez USA Chiny były praktycznie odcięte od badań prowadzonych na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej (ISS). Oczekuje się, że ISS zakończy działalność w przeciągu kilku lat, a wówczas Tiangong może się stać jedynym czynnym laboratorium na orbicie Ziemi - podkreśla agencja Reutera.
Ponad 1000 eksperymentów na stacji
Chińscy naukowcy powiedzieli magazynowi „Nature”, że wstępnie zatwierdzono ponad 1000 eksperymentów, które mają się odbyć na stacji Tiangong. Będą je wykonywali głównie badacze z Chin, ale władze w Pekinie deklarują otwartość na współpracę z zagranicą, w tym z USA. W czerwcu 2019 roku Chińska Agencja Załogowych Lotów Kosmicznych (CMSA) i Biuro ONZ do spraw Przestrzeni Kosmicznej (UNOOSA) ogłosiły wstępny wybór dziewięciu projektów międzynarodowych, przy których pracują łącznie 23 instytucje z 17 krajów.
Jednym z tych planowanych eksperymentów jest POLAR-2, badanie polaryzacji rozbłysków gamma, których nie można obserwować na Ziemi. Eksperyment przygotowany został przez konsorcjum z udziałem polskiego Narodowego Centrum Badań Jądrowych (NCBJ) i będzie kontynuacją projektu POLAR, przeprowadzonego w 2016 roku w chińskim laboratorium kosmicznym Tiangong-2, które nie jest już na orbicie. Naukowcy spodziewają się, że nowa aparatura zacznie zbierać dane w 2024 roku – informował NCBJ.
Pojawiają się jednak obawy, że narastające napięcia geopolityczne pomiędzy Chinami a Zachodem mogą utrudnić współpracę naukową – powiedziała badaczka z Uniwersytetu w Oslo Tricia Larose, która współtworzy zatwierdzony wstępnie do zrealizowania na stacji Tiangong projekt badania wpływu panujących w kosmosie warunków na wzrost komórek nowotworowych w nadziei na opracowanie nowych terapii raka.
Larose dodała, że Norwegia nie podpisała jeszcze z Chinami dwustronnej umowy, od której zależy zielone światło dla jej projektu. Z kolei pracujący przy eksperymencie POLAR-2 astrofizyk Merlin Kole z Uniwersytetu Genewskiego poskarżył się na utrudnienia biurokratyczne związane z wysyłaniem sprzętu elektronicznego do Chin.
Dyrektorka UNOOSA Simonetta di Pippo oświadczyła jednak, że napięcia polityczne nie miały jak dotąd wpływu na postępy projektów wybranych przez jej biuro. Zaznaczyła, że trwają rozmowy z CMSA na temat dodania do listy kolejnych międzynarodowych eksperymentów.
Potęga kosmiczna Chin
W Chinach postępy programu kosmicznego przedstawiane są jako osiągnięcia rządów Komunistycznej Partii Chin (KPCh). Dla wielu Chińczyków stanowią potwierdzenie mocarstwowej pozycji ich kraju. Po wystrzeleniu w 1957 roku przez ZSRR pierwszego sztucznego satelity, Sputnika 1, ówczesny przywódca ChRL Mao Zedong ubolewał, że Chiny "nie są w stanie wysłać w kosmos nawet ziemniaka". Obecny przywódca Xi Jinping zapowiedział, że do połowy XXI wieku Chiny staną się kosmicznym mocarstwem.
Potęga kosmiczna Chin odgrywa ważną rolę w wysiłkach Xi, by rozwinąć, utrzymać i poprawiać prestiżowy wizerunek i miękką siłę w relacjach międzynarodowych oraz kreować obraz Chin jako technologicznego rywala Stanów Zjednoczonych, wyprzedzającego być może nawet Rosję. Chińska stacja kosmiczna jest tylko częścią tego aspektu, choć stosunkowo łagodną i niemilitarną, w porównaniu z silną obecnie infrastrukturą satelitów wojskowych i broni uderzeniowej chińskiej Armii Ludowo-Wyzwoleńczej – ocenił wykładowca stosunków międzynarodowych z Uniwersytetu w Leicester Bleddyn Bowen, cytowany przez portal SpaceNews.
Dziennik "Financial Times” informował niedawno, że Chiny przeprowadziły próbę nowego typy broni hipersonicznej, poruszającej się po orbicie, by ominąć systemy przeciwrakietowe. Najwyższy rangą amerykański wojskowy gen. Mark Milley ocenił test jako "bardzo niepokojący” i porównał go do wystrzelenia przez ZSRR Sputnika 1, które wywołało szok w USA. Chińskie MSZ zaprzeczyło doniesieniom o próbie broni hipersonicznej i oświadczyło, że testowano pojazd kosmiczny.