Rok wyborczy rozpocznie się 16 stycznia od referendum w Serbii. Formalnie będzie ono dotyczyć zmian w wymiarze sprawiedliwości, które mają zostać wprowadzone w związku z ambicjami eurointegracyjnymi Belgradu. Faktycznie to przygrywka do kwietniowych wyborów. Serbowie wybiorą wtedy prezydenta - obecny Aleksandar Vučić jeszcze nie zadeklarował startu, ale raczej tak się stanie - oraz parlament. W obecnej kadencji jest on zdominowany przez kontrolowaną przez Vučicia Serbską Partię Postępową, której sukces był możliwy także ze względu na bojkot poprzednich wyborów przez dużą część opozycji. Wyniki z Serbii mogą mieć wpływ na październikowe szranki w Bośni i Hercegowinie, którą rozrywają separatystyczne dążenia lidera miejscowych Serbów Milorada Dodika.
Tydzień po Serbii I turę prezydenckich wyborów organizuje Francja. Sondaże stawiają w roli faworyta Emmanuela Macrona, jednak szybko rośnie popularność kandydatki centroprawicy Valérie Pécresse. Na wejście do II tury liczą też przedstawiciele mniej umiarkowanej prawicy - liderka Zjednoczenia Narodowego Marine Le Pen i publicysta Éric Zemmour. Jeśli Macronowi uda się pokonać rywali, automatycznie utrzyma status faworyta także w planowanych na czerwiec wyborach parlamentarnych. Związana z nim partia Naprzód Republiko! będzie w nich bronić samodzielnej większości w Zgromadzeniu Narodowym.