Łukaszenka podpisał dokument, dotyczący ochrony granic Białorusi. Według informacji Państwowego Komitetu Granicznego (GPK) najwięcej uwagi poświęcone będzie odcinkom, "gdzie możliwe jest pojawienie się nowych wyzwań zewnętrznych i zagrożeń dla bezpieczeństwa granicy". "W szczególności dotyczy to granicy z Ukrainą" - podkreślono.
Sam Łukaszenka mówił w poniedziałek, że "sytuacja na granicy południowej ciągle się pogarsza". "Zrzucają winę na nasze manewry z Rosją" - dodał. Rosja i Białoruś mają przeprowadzić w dniach 10-20 lutego manewry m.in. w pobliżu granicy z Ukrainą. O ich zorganizowaniu Putin i Łukaszenka zdecydowali w grudniu.
W poniedziałek białoruski lider przekonywał, że o manewry ogłoszono "już dawno" i są to "regularne przedsięwzięcia dla armii obu krajów".
Na granicy południowej, czyli - z Ukrainą - ma być, jak powiedział Łukaszenka, "rozmieszczony cały kontyngent białoruskiej armii".
"Ukraina zaczęła ściągać tam wojska"
- I to nie jest związane z żadną okupacją (przez Rosję). Po prostu chcemy bronić swojej południowej granicy - oświadczył Łukaszenka. Utrzymywał również, że "to Ukraina zaczęła tam ściągać wojska”.
Planowane na Białorusi manewry z Rosją budzą zaniepokojenie w Kijowie i w państwach zachodnich, zwłaszcza w kontekście dużej koncentracji wojsk przy granicy z Ukrainą na terenie Rosji, a także obaw, że Moskwa może zdecydować się na agresję wobec sąsiada.
Na Białoruś od ubiegłego tygodnia przybywają rosyjscy żołnierze i sprzęt wojskowy w związku z tzw. inspekcją sił reagowania Państwa Związkowego (Rosji i Białorusi). Zaplanowane na 10-20 lutego rosyjsko-białoruskie manewry wojskowe Mińsk uzasadnił "sytuacją wokół granic Białorusi, wzrostem napięcia w Europie i zaostrzeniem się sytuacji polityczno-wojskowej na świecie".
W piątek podczas wizyty na lotnisku w Łunińcu w obwodzie brzeskim na południu kraju, Łukaszenka ostrzegał Zachód "przed atakiem na Państwo Związkowe (Białorusi i Rosji)".