Butusow szacuje, że łącznie przy granicy ukraińskiej znajduje się 87 rosyjskich baz wojskowych. 63 z nich to bazy działające stale, większość z których stworzono, powiększono i zmodernizowano w latach 2015-2021 po rozpoczęciu rosyjskiej agresji przeciwko Ukrainie. 24 bazy są tymczasowe, utworzone od listopada 2021 roku, sześć z nich powstało w minionym tygodniu - wylicza.

Reklama

Butusow o agresji Rosji na Ukrainę

Redaktor naczelny portalu Censor.net podkreśla na Facebooku, że Rosja kontynuuje militarną demonstrację przy granicach Ukrainy, a liczba rozlokowanych sił przewyższa liczbę rosyjskich wojsk przy granicy w 2014 roku i w kwietniu 2021 roku. Jak dodaje, siły rozlokowywane są na maksymalnie szerokim froncie, wzdłuż całej granicy z Ukrainą i na terytorium Białorusi pod pretekstem manewrów.

By wyprowadzić siły z baz i przejść do ataku przeciwnik potrzebowałby co najmniej kilku dni, a takie niebezpieczne zbliżenie będzie od razu zauważone przez wywiad - zaznacza Butusow. Z każdym dniem niespiesznego gromadzenia rosyjskich wojsk w tych działaniach jest coraz więcej demonstracji politycznej. Ale nie oznacza to, że to tylko gra - bo żeby gra przekształciła się w krew, nie trzeba wielu starań - pisze ekspert.

Reklama

Zauważa, że zagrożenie wiąże się też z tym, że wiosną minionego roku Rosja opracowała rozlokowywanie sił szybkiego reagowania np. z wojsk powietrznodesantowych, które obecnie nie są rozlokowywane; teraz zaś Moskwa opracowuje rozlokowywanie sił z Syberii i Dalekiego Wschodu. Więc oddzielne składowe wspólnie ćwiczą wykonanie ataku na Ukrainę i w razie potrzeby mogą być wykorzystywane jednocześnie - pisze Butusow.

Analizując to nie jako polityczny nacisk, a przygotowanie do prawdziwego wtargnięcia wojskowego, wygląda to na maskowanie przez przeciwnika kierunku skoncentrowania głównych działań - ocenia. Jak dodaje, Rosja próbuje przykuć uwagę i rozciągnąć ukraińskie siły, by ułatwić sobie sytuację na wybranym kierunku.

W ocenie eksperta najbardziej niebezpiecznym pod względem operacji ofensywnych ze strony Rosji pozostaje front w Donbasie. Komentator wskazuje, ze z politycznego i wojskowego punktu widzenia lokalne uderzenia w Donbasie można rozpatrywać jako pożądany dla Moskwy scenariusz siłowej eskalacji, jeśli próby nacisku politycznego nie przyniosą rezultatu.

Dla lokalnych uderzeń nie trzeba zawczasu formować dużego ugrupowania; siły przeciwnika, które już są tam rozlokowane, mają konieczną infrastrukturę i mogą być zwiększane potajemnie. Więc największej uwagi wciąż będzie wymagać właśnie front w Donbasie - podsumowuje Butusow.