Rosyjscy propagandyści utrzymują, że siły zbrojne atakują wyłącznie ukraińskie obiekty wojskowe, informacje o zbrodniach to kłamstwa, a operacja toczy się zgodnie z planem. Telewizja straszy wojną jądrową, a media środka ze strachu przed reakcją władz zachowują daleko idącą wstrzęmieźliwość w opisywaniu rosyjskiej agresji na Ukrainę. Tymczasem władze chcą, by za "dezinformację o działaniach bojowych sił zbrojnych Federacji Rosyjskiej" na Ukrainie karać 15 latami więzienia, i żądają, by nie nazywać trwającej wojny wojną.
"Należy wprowadzić odpowiedzialność karną"
Należy wprowadzić odpowiedzialność karną za świadome rozpowszechnianie nieprawdziwej informacji. To sprawiedliwe, w ten sposób obronimy nasze siły zbrojne – mówił w poniedziałek szef parlamentarnej komisji bezpieczeństwa i walki z korupcją Walerij Piskariow, inicjator projektu, którym zajmą się deputowani. Już wcześniej resort obrony skarżył się na "histeryczne fejki i otwartą dezinformację", a Roskomnadzor, zajmujący się nadzorem w sferze komunikacji masowej, zażądał od 10 tytułów, w tym Echa Moskwy i "Nowej gaziety", by usunęły ze swoich stron internetowych "materiały, w których przeprowadzaną operację nazywa się napadem, wtargnięciem albo ogłoszeniem wojny" pod groźbą blokady i 5 mln rubli (220 tys. zł) grzywny.