>>>"Buława" eksplodowała tuż po starcie

Artur Ciechanowicz: Wygląda na to, że "Buława" po raz kolejny nie poleciała zbyt daleko. Co jest nie tak z tą rakietą?
Wadim Sołowiow*: "Buława" to zmodyfikowana wersja rakiety "Topol". Tyle, że "Topol" jest wystrzeliwana z ziemi. "Buława" ma atakować z okrętów podwodnych. I w tym cały szkopuł. Nie jest w stanie pokonać bezpiecznie tego odcinka w wodzie.

Reklama

Dlaczego wojsko się tak upiera przy "Buławie"? Nie mogą użyć innej rakiety bardziej dostosowanej do warunków?
Nie ma innej rakiety. Oszczędności, pośpiech - rozumie pan. Mamy już właściwie gotowe okręty nowej generacji, typu Jurij Dołgorukij, ale nie mamy do nich równie nowoczesnego usbrojenia. Zapadła więc decyzja, żeby szybko coś z tym zrobić. Tak powstał projekt "Buławy".

Myśli pan, że marynarka mimo wszystko zostanie wyposażona w wadliwe rakiety?
Tego się obawiam. Teraz się toczy gra między zdrowym rozsądkiem, a dążeniem rządzących, żeby jak najszybciej "Buława" trafiła do wyrzutni okrętowych.

Skąd taki pośpiech?
Nie można sobie wyobrazić bardziej bezpośredniej odpowiedzi na amerykańską tarczę niż "Buława". Gdyby faktycznie spisywała się tak, jak teoretycznie powinna, bez problemu omijałaby instalację USA. Stąd Kreml naciska na wojsko, żeby jak najszybciej skończyć testy i sprawdzać "Buławę" w boju. Nawet kosztem życia marynarzy.

Ale taka praktyka ma chyba długą historię w Rosji. Życie ludzkie w zestawieniu z interesem państwem nie jest zbyt wiele warte?

Muszę powiedzieć, że za sowietów było inaczej. Pamietam, że przed 1991 rokiem, zanim jakiś typ uzbrojenia wszedł do powszechnego użytku w wojsku potrafiono go testować nawet kilkanaście lat.

Reklama

>>>Moskwa postawi rakiety przy polskiej granicy?

*Wadim Sołowiow: ekspert ds. wojskowych "Niezawisimej Gaziety"