Na miesiąc przed referendum w Wenezueli jest niespokojnie. W sobotę grupy uzbrojonych w plastikowe tarcze studentów w maskach gazowych zablokowały autostradę. Demonstranci rzucali kamieniami w policję, podejrzewani są też o podpalenie parku narodowego. Władze zareagowały ostro.
„Rozpylić na nich gaz i stłumić wszystkie niepokoje. Nie możemy teraz jako rząd okazać słabości” – powiedział Hugo Chavez na wiecu wyborczym.
Prezydent twierdzi, że kazał użyć gazu, ponieważ uznał demonstrację za część spisku USA mającego zdestabilizować Wenezuelę przed referendum. Na protestujących spadły też strumienie z armatek wodnych.
Relacje między Waszyngtonem i Caracas pogorszyły się, kiedy w 2002 r. USA poparły nieudany zamach na Chaveza. We wrześniu 2008 r. z Caracas wydalono ambasadora USA.
Chavez: Idź do diabła zasrany jankesie!
Znany z ostrej antyamerykańskiej retoryki prezydent otwarcie flirtuje z Kremlem, otwierając dla rosyjskich firm dostęp do wenezuelskich pól naftowych. Ostatnio stwierdził, że prezydent-elekt Barack Obama nazwał go przeszkodą na drodze postępu w Ameryce Łacińskiej i miał zachęcać wenezuelską opozycję do jego usunięcia.
Dziesięcioletnie rządy antyamerykańskiego radykała to dla Wenezueli okres gospodarczej prosperity. Jednak według ostatnich sondaży tylko 40% badanych popiera proponowane przez prezydenta zmiany konstytucji dające możliwość ubiegania się po raz trzeci o urząd.
Hugo Chavez chce rządzić wiecznie
Chavez już raz próbował zostać dożywotnim prezydentem, jednak pierwsze referendum w 2007 r. przegrał.