Izrael wprowadził jednostronne zawieszenie broni w niedzielę nad ranem - o godz 1.00 czasu polskiego. Premier Ehud Olmert, ogłaszając decyzję rządu oświadczył jednak, że izraelskie oddziały zostaną jeszcze w Strefie Gazy. Izrael zastrzegł także sobie prawo do odpowiadania na ataki rakietowe.
Ehud Olmert wyraźnie stwierdził, że jeśli Hamas również wstrzyma ogień, armia izraelska "rozważy wycofanie się z Gazy w czasie dla nas stosownym". Ostrzegł jednak, że w razie dalszych ataków Izrael "będzie kontynuował działania, by bronić naszych mieszkańców". I szybko spełnił te zapewnienia.
Już w sobotę wieczorem, zaledwie kilka minut po przemówieniu Olmerta, palestyńskie rakiety znów spadły na Izrael. Wtedy nie było odwetu. Nad ranem co najmniej pięć rakiet uderzyło w pobliżu miasta Sderot. Wcześniej doszło do ostrego starcia w Strefie Gazy. Izraelskich żołnierzy zaatakowali palestyńscy bojownicy. Tym razem Izraelczycy odpowiedzieli ogniem z ziemi i powietrza. Izraelskie lotnictwo zaatakowało palestyńskie pozycje w Strefie Gazy.
Kiedy wydawało się, że akcje Hamasu całkowicie zniweczą szanse na przerwanie walk, Palestyńczycy zmienili ton. Ogłosili natychmiastowe zawieszenie broni i dali Izraelowi tydzień na wycofanie swych sił wojskowych ze Strefy Gazy. Izrael zapewne nie będzie uzależniał momentu całkowitego wyjścia ze Strefy od żądań Hamasu, ale być może w ciągu siedmiu dni armia uzna, że osiągnięto wszelkie zakładane cele ofensywy.
Hamas: To nie koniec naszej walki
Wcześniej Hamas oznajmił, że nie będzie respektował zawieszenia broni tak długo, jak Izraelczycy pozostaną w Strefie Gazy. Hamas zastrzega sobie prawo oporu wobec Izraela "z użyciem wszelkich środków", jeśli po zawieszeniu broni nie nastąpi wycofanie wojsk izraelskich z Gazy oraz zdjęcie blokady Strefy.
"Deklaracja Izraela nie jest wystarczająca, jeśli siły okupacyjne nie wycofają się, jeśli nie zostanie zdjęta blokada, a przejścia graniczne nie zostaną otwarte" - powiedział w Damaszku przedstawiciel Hamasu Ali Barakeh.
Fatah: To tylko pierwszy krok
Rzecznik palestyńskiego prezydenta Mahmuda Abbasa Nabil Abu Rudeina powiedział, że decyzja Izraela jest "pierwszym krokiem" i powinna być poparta przez dalsze: formalne porozumienie pokojowe, całkowite wycofanie wojsk izraelskich i zakończenie blokady Gazy.
Zaś doradca prezydenta Abbasa Saeb Erekat wyraził obawę, czy zawieszenie broni w tych warunkach się utrzyma. "Obawiam się, że obecność wojsk izraelskich w Gazie oznacza, że przerwanie ognia nie utrzyma się i będzie kruche" - powiedział.
Izraelski minister obrony Ehud Barak podkreślił, że ofensywa przeciwko Hamasowi zostanie wznowiona w razie konieczności.
Gabinet obradował cały wieczór, a w tym czasie ofensywa trwała. Wojsko 22. dzień z rzędu atakowało palestyńskie cele w Strefie Gazy. W mieście Bajt Lahja na północy Strefy izraelskie pociski spadły na szkołę ONZ-owską, w której znalazło schronienie ponad półtora tysiąca cywilów.
Izraelska ofensywa w Strefie Gazy kosztowała życie ponad 1200 Palestyńczyków. 5000 zostało rannych. Od jej początku zginęło 13 Izraelczyków.