Czwartkowa tragedia w Kijowie, gdy w wyniku rosyjskiego ostrzału pod zaryglowanym wejściem do schronu zginęły trzy osoby, w tym dziewięcioletnia dziewczynka, może stać się wstępem do kampanii wymierzonej w mera stolicy Witalija Kliczkę. Obóz prezydenta Wołodymyra Zełenskiego jest skonfliktowany z włodarzem stolicy, którego postrzega jako poważnego konkurenta politycznego. Wojna przykryła ten konflikt, ale go nie zlikwidowała. Ewentualne uderzenie w Kliczkę wpisywałoby się zaś w ataki na innych merów, jedyne organy władzy, nad którymi ekipa Sługi Narodu (SN) nie ma kontroli.

Reklama

Był alarm, ludzie biegli do schronów. Długo stukali, były wśród nich kobiety i dzieci, ale nikt nie otworzył. I wtedy przyleciało – opowiadał kanałowi Suspilne Jarosław, który stracił w ataku żonę. Jeszcze tego samego dnia rzeczniczka miejskiej prokuratury Nadija Maksymeć powiedziała, że wszczęte zostało śledztwo w sprawie niedopełnienia obowiązków służbowych. Prokuratorzy badają, kto odpowiadał za otwarcie schronu. Odkąd w kwietniu 2022 r. spod Kijowa wycofały się rosyjskie wojska, stolica była rzadko atakowana, więc jej mieszkańcy zwykle ignorowali alarmy. Z początkiem maja Rosjanie wzmogli jednak ostrzały. Mimo to Ukraińcy przytaczają w mediach i serwisach społecznościowych kolejne przykłady niedziałających schronów.

CZYTAJ WIĘCEJ W PONIEDZIAŁKOWYM "DZIENNIKU GAZECIE PRAWNEJ">>>