Kiedy mieszkańcy Pikalowa nie poprzestali na blokowaniu dróg w swoim regionie, a zorganizowali demonstrację w samym Petersburgu, premier Rosji postanowił wziąć sprawy w swoje ręce. W czwartek na pokazowej konferencji, której fragmenty zostały ujawnione w sobotę, upokorzył oligarchę Olega Dieripaskę, do którego należy jeden z trzech miejscowych zakładów pracy,zmuszając go do podpisania porozumienia wznawiającego pracę w fabryce.

Reklama

>>>Władimir Putin pisze jak dobrze rządzić

"A Oleg Władimirowicz podpisał? Ja tu nie widzę pana podpisu. Proszę tu przyjść i podpisać!" - instruował Dieripaskę. "Tylko niech pan mi odda długopis" - dodał na koniec. Putinowska pokazówka wzbudziła mieszane uczucia także wśród zwolenników Putina. "Teraz robotnicy wszędzie będą chcieli zablokować drogę, wezwać premiera i ukarać swojego gubernatora" - martwił się szef Rosyjskiego Związku Przemysłowców Aleksandr Szochin.

>>>Rosja bez Putina? Miedwiediew nie ma szans

Tymczasem prezydent Dmitrij Miedwiediew podczas dorocznego forum ekonomicznego w Sankt Petersburgu przekonywał do optymizmu. "Liczę, że nasz szybko rozwijający się rynek pokona swoje problemy odrobinę szybciej niż dzisiaj nam się wydaje. Przy czym to musi być rezultat naszego wspólnego trudu" - mówił w sobotę przy okazji roboczego śniadania ze światowymi bankowcami i biznesmenami.

Reklama

>>>W Moskwie nie chcą się modlić do Putina

Ten podział ról - między spotykającego się z biznesem Miedwiediewa i rozwiązującego problemy Putina - wywołał szereg komentarzy w kuluarach petersburskiego forum. "To jasna demonstracja, kto tak naprawdę dzisiaj rządzi Rosją" - mówił agencji Reutera jeden z dyplomatów. "Miedwiediew jest wysoko w chmurach, lecz za sznurki pociąga Putin" - dodawał.