W ubiegłym tygodniu w Nigrze, dotychczas postrzeganym jako jeden z niewielu sojuszników Zachodu w krajach Sahelu, doszło do puczu, w wyniku którego od władzy odsunięty został demokratycznie wybrany prezydent Mohamed Bazoum, a kontrolę nad państwem przejęło wojsko.
Konieczne jest naciskanie na to, aby w Nigrze przywrócono demokrację, jednak wykluczona jest jakakolwiek zachodnia interwencja wojskowa, która mogłaby zostać uznana za rodzaj nowej kolonizacji - skomentował Tajani. Należy pracować na rzecz rozwoju Afryki, postrzegać ten kontynent jako wielkiego partnera Włoch, Europy i Zachodu (...). Włochy nie są (tam) uważane za siłę neokolonialną - dodał szef MSZ.
Ewakuacja z Nigru
W środę specjalnym rejsem wojskowego Boeinga 767, udostępnionego przez rząd, do kraju przylecieli Włosi z Niamey, którzy zdecydowali się opuścić Niger po puczu. Na rzymskim lotnisku Ciampino z samego rana stawił się wicepremier Tajani, aby powitać przybyłych rodaków. Zapewnił wówczas w wypowiedzi transmitowanej przez RAI, że ambasada Włoch w Niamey dalej pracuje, na miejscu pozostaje ambasador Emilia Gatto. W Nigrze pozostaje również około 300 stacjonujących tam włoskich żołnierzy.
Na pokładzie włoskiego samolotu znalazło się 36 Włochów, 21 Amerykanów, czterech Bułgarów, dwóch Austriaków oraz obywatele innych krajów; łącznie 87 osób.
Również w środę do Francji, która do 1960 roku sprawowała władzę kolonialną w Nigrze i ma w tym kraju około 1500 żołnierzy, przylecieli ewakuowani obywatele Francji. Na pokładzie francuskiego samolotu znalazło się również miejsce dla osób z innych krajów.