Jeszcze kilka lat temu kwestia orientacji seksualnej w armii Zjednoczonego Królestwa była absolutnym tabu, a w atmosferze typowo męskich, homofobicznych żartów, kultu siły i agresywności dorastający młodzi żołnierze wstydzili się ujawnić swoje preferencje. Jak porucznik Mark Wakeling. Był "najtwardszy", najsprawniejszy fizycznie inajgłośniej śmiał się z dowcipów o gejach. A gdy jeden z jego podkomendnych przyznał się do swoich upodobań, Wakeling wszczął natychmiast procedurę jego zwolnienia z wojska. A wszystko ze strachu, że jego własny homoseksualizm wyjdzie na jaw.
"Stchórzyłem jak szczur" - mówi dziś o swojej rezygnacji z wojskowej kariery. Ma czego żałować. Nigdy w historii bycie gejem w brytyjskiej armii nie było takie łatwe. Odkąd w 2000 roku po długim procesie sądowym homoseksualistom w służbie wojskowej pozwolono żyć otwarcie, skończyły się zwolnienia osób o odmiennej orientacji. Tylko w 1999 roku 298 osób pożegnało się z marzeniami o karierze w armii przez swoje preferencje seksualne. Podporucznik Mandy McBain uniknęła tego losu.
>>>Czarnoskórzy geje rozsiewają HIV
"Już nie muszę się bać o posadę, karierę, pensję, emeryturę" - mówi stacjonująca obecnie w Bośni kobieta. "Ale nie wiedziałam, czy zostanę zaakceptowana" - dodaje. Jednak według wewnętrznego raportu armii przeprowadzonego w 2002 roku, młodsi żołnierze przyjęli zdjęcie zakazu służby wojskowej gejów bez większych emocji. Przeciwnikami reformy była część starszej kadry.
>>>Irlandzcy księża odpowiedzą za pedofilię
"Nie było wielkiej fali nienawiści wobec homoseksualistów. Od czasu do czasu zdarzają się przypadki niewłaściwych zachowań" - mówi podporucznik Colin Bulleid z Wydziału ds. Polityki Równości i Różnorodności w brytyjskiej armii. A James Wharton na okładce "Żołnierza" to zwiastun nowej ery. Jak mówi sam bohater z okładki, nie miał wielu problemów po swoim "coming-oucie".